Minęło dwa tygodnie od mojej operacji, siadam już do komputera, więc czas na krótkie podsumowanie.
O pobycie w szpitalu nie będę się rozpisywał, wszystko odbywa się tak jak to barwnie opisał nasz kol. Armands w swoim dzienniczku; od siebie dodaję, że oddział urologii prowadzony jest na poziomie europejskim XXI wieku, i nie jest to tylko moja opinia, gdyż byłaby ona niemiarodajna, bo był to mój pierwszy pobyt w szpitalu. Ale w czasie 11 dniowego pobytu przez moją salę przewinęło się 9 pacjentów (w tym 4 do prostatektomii, jak ja) i wszyscy, bez wyjątku, mieli podobne zdanie.
A było tak:
po operacji - ucieszyło mnie, że się wybudziłem, że mogłem dać sygnał telefonem rodzinie, i że nie boli za bardzo (środki przeciwbólowe dają, i na życzenie też). Pierwszego dnia po operacji cieszyło mnie, że mogę wstać, wprawdzie tylko na 10s, ale i dobre i to.
Drugiego dnia, że zjadłem obiad, i nie muszę tyle leżeć, bo materac cieniutki i uwiera.
Trzeciego dnia dotarłem już na szwedzki stół w zachwalanej przez wszystkich stołówce.
Czwartym dniem była sobota, i jedynie pętający się między nogami „azorek” nie pozwalał wyjść na dancing.
W ciągu dnia miałem poczucie jakby przepełnionego brzucha, ale składałem to na karb lekkiego „nieumiarkowania w jedzeniu i piciu”. Wieczorem jednak udało się porządnie wypróżnić, bo dotychczas było lichutko, więc lepiej być nie mogło.
Nie zdążyłem zasnąć, kiedy około północy poczułem silny ból w lewym boku, kolka jakaś i rozpieranie w brzuchu, parcie. Wstałem do łazienki, ale usiąść na sedesie z powodu bólu w boku, już się nie dało. Wróciłem do łóżka, i z bólu zacząłem mocno oddychać przeponą, i po chwili zelżało. W głowie mi się kotłowało, ślepa kiszka myślałem – ale ta jest po przeciwnej stronie.
Jak przed świtem przyszedł drugi atak, natychmiast wezwałem przyciskiem pomoc i jak usiłowałem wytłumaczyć co się stało, po raz pierwszy głos pielęgniarki był niezbyt miły i z pretensjami: dlaczego wcześniej nie prosiłem o środek przeciwbólowy?
Niedzielę przedrzemałem na środkach przeciwbólowych, niewiele jedząc, bo każdy posiłek odczuwałem jakbym wrzucał kamienie do brzucha.
Poniedziałek - USG, diagnoza zastój w nerce (stąd ból), założenie drenu, samopoczucie lepsze, ale osłabiony i trochę nerwowy, bo jutro planowy dzień mego wypisu.
Wtorek - Pan Doktor, stwierdza, że ze względu na zaistniałą sytuację, mój stan i odległość do domu, zostanę dłużej pod kontrolą.
Środa - wyjęcie cewnika, USG, i odzyskanie władzy: od teraz znowu ja decyduję: kiedy lać i kiedy przestać.
Czwartek – dzień wypiski, wolność, niestety nie całkowita, z drenem wracam do domu.
Poniżej:
Karta informacyjna leczenia szpitalnego z dnia 25.10.2018.
wypis.jpg
Od pięciu dni jestem w domu. Niby wszystko jest OK, ale wątpliwości coraz więcej.
W szpitalu czułem się bezpiecznie, w domu już nie.
W szpitalu był postęp, codziennie coraz lepiej, w domu - zastój, nic się nie zmienia. Ilość chłonki się nie zmniejsza, jak długo to potrwa?
Co może wydarzyć się po drodze?
Przed nami długi weekend, jak dren się zatka, gdzie szukać pomocy
Osobiście doświadczyłem jak działa opieka lekarska w niedzielę w renomowanym szpitalu.
Jak napisałem wyzej, jestem w domu, czuję się dobrze, ale mój niepokój wzrasta. Wychodząc ze szpitala dren potraktowałem jako ulgę w boleści i chwilowe utrudnienie. Miałem jeszcze w pamięci żonę z przed 2 lat, jak wracała ze szpitala z drenem po operacji piersi, również z węzłami chłonnymi, ale jej już po tygodniu go usunęli. U mnie widoków nie ma,
ilość wydzielanej chłonki ok. 500ml, a na wypisce pisze, że dopiero poniżej 100ml.
W przeglądzie urologicznym Pan prof. Borówka napisał:
Załonowa, otwarta prostatektomia radykalna (retropubic radical prostatectomy ; RRP) stanowi uznany od lat sposób radykalnego wycięcia stercza. Wykazano, że podczas tej operacji możliwe jest rozległe usunięcie węzłów chłonnych miednicy [10].
U prawie co czwartego operowanego (23%) stwierdzono powikłania, które mogły stanowić konsekwencje wyłącznie limfadenektomii.
Najczęściej były to limfocele (11%), obrzęk kończyn dolnych (11%), zapalenie kości łonowej (3%), zakrzepica żył głębokich (1%) i porażenie nerwu zasłonowego (1%).Wygląda na to, że statystyka odliczyła do 10, i że wystąpiły u mnie powikłania -
limfocele. Dobrze rozumuję?
Czy ktoś przez to przechodził?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.