autor: damodar11 » 28 paź 2018, 00:12
Witaj Xavras,
Chcę się podzielić z Tobą moim doświadczeniem, bo możliwe, że jest ono w pewnym stopniu podobne do mojego.
W ubiegłym roku (2017), jak co rok, zrobiłem badanie PSA. W wieku 49 lat było na poziomie 2.5 ng/ml.
Wizyta u urologa, USG i badanie rektalne z wynikiem negatywnym.
Dodatkowo zrobiłem USG węzłów chłonnych i mpMRI, bo ojciec miał zdiagnozowanego raka prostaty.
Wynik mpMRI na poziomie PI-RADS 1, uśpił moją czujność.
W tym roku (2018), PSA podskoczyło już do poziomu 4.5 ng/ml, co przy wolnym PSA na poziomie 0.46 ng/ml ustawiło mnie w tak zwanej „szarej strefie”. f/tPSA, to juz nie jest "szara strefa" - ryzyko obecnosci raka jest >50%. -zb
Wizyta u urologa, badanie rektalne wykazało zmiany do weryfikacji w mpMRI.
PI-RADS 4 i było dla mnie jasne, że mam raka.
Kolejna wizyta u urologa,a doktor zdziwiony, że taka zmiana w stosunku do poprzedniego negatywnego wyniku.
Biopsja i oczekiwanie na wyniki przez około 3 tygodnie uczyniły ze mnie częstego gościa forum. W kilka dni po 50 urodzinach dostałem prezent jakiego nikomu bym nie życzył - gruczolakorak Gleason 7 ( 3+4), Grade 2, neuroinwazja, utkanie raka w prawym płacie od 5 do 80 %, ale na pocieszenie info, że nie wyszedł poza gruczoł, węzły wolne, brak zmian w kościach.
Scyntygrafia kości to potwierdziła.
Kolejna wizyta i propozycja leczenia - prostatektomia radykalna, ze wszystkimi skutkami ubocznymi.
Badanie histopatologiczne do weryfikacji, bo jakoś Pani Doktor zapomniała o jednym wycinku- po prostu przepadł.
Urolog pouczył mnie, że nowy opis to koszty i postraszył, że opis może się różnić, bo to kwestia doświadczenia histopatologa. Uznałem, że nawet najgorsza prawda jest lepsza niż życie w ułudzie, co do rokowania.
Chcę wszystkim forumowiczom i moderatorom podziękować za podzielenie się waszymi doświadczeniami i wiedzą, to jest po prostu bezcenne i nie da tego nawet najlepszy urolog lub onkolog.
Wiele razy czytałem na tym forum, że w opisie mpMRI zasadnicze znaczenie ma doświadczenie radiologa a i tym razem to twierdzenie znalazło potwierdzenie, jak się wydaje, też i w moim przypadku.
Utkanie raka w moich wycinkach od 5 do 80 % , i to raka, o którym jak w wielu miejscach czytałem, rozwija się wolno latami, dał mi podstawę do postawienia pytania czy miałem go już w roku 2017, a nie został on wykryty w badaniu MRI, a co za tym idzie czy leczenie nie powinno było się zacząć w ubiegłym roku, a nie dopiero teraz?
Nie postawiłem tego pytania wprost, żeby doktora nie postawić w sytuacji konfliktu interesów i zdecydować czy ma bronić kolegi czy też dać pierwszeństwo prawu pacjenta do informacji. Powiedziałem, że mam wrażenie, że przychodzę „pięć minut” po dwunastej, bo tak rozległy rak nie rozwinął się w ciągu 11-12 miesięcy. Doktor nie potwierdził ani nie zaprzeczył, jednak pokiwał głową, w moim przekonaniu na potwierdzenie.
Zdecydowałem, że mpMRI z 2017 skieruję na konsultację u doświadczonego radiologa, co wcale nie było łatwe, zapewne domyślacie się dlaczego.
Nie mam całkowitej pewności czy zlecenie zostanie wykonane i czy nie zostanie ono mi zwrócone pod byle jakim pozorem.
Recepcjonistka radiologa powiedziała mi, że tego typu konsultacje są wykonywane niechętnie i na polecenie doktora, który ma wątpliwości. Problem polega na tym, że wątpliwości ma pacjent, czyli ja.
Moja żona, która też jest lekarzem radzi, żeby tematu nie drążyć i potraktować to jako szansę na skuteczne leczenie, bo nie ma przerzutów i wszystko dobrze się ułoży, a ja po 5 latach powiem, że udało się i wciąż żyję.
Dla mnie cała ta sytuacja jest nadal szokiem i wiem od profesora medycyny nuklearnej i uznanego diagnosty, że 20% raków prostaty rozwija się nawet kiedy PSA nie jest podwyższone i rozumiem, że brakuje radiologów, a ci którzy są muszą zdobyć wiedzę i doświadczenie. Mam jednak wrażenie że padłem ofiarą takiego niedoświadczonego radiologa.
Xavras wiem, że podejmiesz prawidłową decyzję, ale proszę weź pod uwagę, że badanie mp MRI może nie być do końca wiarygodne.