Dyskusja na temat związkow przyczynowo-skutkowych pomiędzy promieniowaniem a nowotworami (zlosliwymi i łagodnymi) przeniesiona z wątku fixit.
autor: zosia bluszcz » 26 sie 2018, 12:51Niewykluczone, że wszyscy doświadczamy działania tego promieniowania. Oczywiście, nie w takim stopniu, w jakim ja byłem mu poddany.
Moje badania i teoria, niestety, prowadzą do takiego wniosku. Przyszłe, niezależne, badania powinny to potwierdzić (bądź zaprzeczyć - mniej prawdopodobne).
Czy moglbys sprecyzowac o jakie promieniowanie chodzi?
Gdzie te nieszczesne muchy padały?
I w jaki sposob połączyles padanie much z Twoim osobistym rakiem prostaty?
Nasze, australijskie muchy tez padają, ale wylącznie te tluste i bzyczące. Małe, upierdliwe, wlazące do uszu, nosa i ust, sa nieustannie pelne zycia i wigoru...
W kazdym razie nikt tutaj nie łączy z jakimkolwiek promieniowaniem ani padania much ani CaP. Co innego rak pecherza, ten moze byc bezposrednią konsekwencją radioterapii stosowanej w raku prostaty.
autor: fixit » 26 sie 2018, 16:51Dziękuję za szybką i obszerną odpowiedź.
Czy moglbys sprecyzowac o jakie promieniowanie chodzi?
Gdzie te nieszczesne muchy padały?
I w jaki sposob połączyles padanie much z Twoim osobistym rakiem prostaty?
Nasze, australijskie muchy tez padają, ale wylącznie te tluste i bzyczące. Małe, upierdliwe, wlazące do uszu, nosa i ust, sa nieustannie pelne zycia i wigoru...
W kazdym razie nikt tutaj nie łączy z jakimkolwiek promieniowaniem ani padania much ani CaP. Co innego rak pecherza, ten moze byc bezposrednią konsekwencją radioterapii stosowanej w raku prostaty.
Na lekcjach fizyki mielimy okazję zapoznać się z drgającymi układami RLC. Takie układy są źródłami promieniowania elektromagnetycznego. Ale to znane promieniowanie jest na ogół nieszkodliwe. Inaczej jest w przypadku układów, jakie ja badałem: to także układy drgające i przypominające (przy odrobinie wyobraźni) do złudzenia te znane, elektryczne. One także promieniują- drgając. Na tym właśnie polega fenomen mojego odkrycia, bowiem współczesna Fizyka nie zna takich przypadków, aby mechaniczne układy drgające były źródłem promieniowania elektromagnetycznego. Temu promieniowaniu prawdopodobnie towarzyszy także promieniowanie (o zapewne dużej energii) szkodliwe dla organizmów żywych. Prawdopodobnie, gdyż jedynymi dowodami na istnienie szkodliwego zakresu promieniowania są:
- =ginące ( i: ginące wyjątkowo szybko) muchy, które znalazły się w okolicy tej części maszyny. Silny dowód, sprawdzany przez kilka letnich sezonów, choć wymagający niezależnego potwierdzenia.
=bez wątpienia istnieją oddziaływania pomiędzy maszynami (jak w opisie na blogu) i mają one (na 99%) charakter elektromagnetyczny. Właśnie to było przedmiotem wielu lat moich badań I tego jestem pewien: (nieznane dotychczas) oddziaływania istnieją i mają one charakter elektromagnetyczny.
= wszystkim znanym nam obecnie oddziaływaniom (elektromagnetycznym, jądrowym i słabym) towarzyszy szkodliwe promieniowanie, odpowiednio: gamma, alfa i beta. Pośrednio, poprzez analogię, można więc wnioskować, że temu nieznanemu promieniowaniu także towarzyszy ta szkodliwa „frakcja” promieniowania
=moje raki: tarczycy, a kilka lat później - prostaty. Prowadząc przez wiele lat badania, byłem w bezpośrednim sąsiedztwie źródła promieniowania. Byłem/jestem aktywny fizycznie (ostatnio nieco mniej); w mojej rodzinie nie było przypadków raka, nie mówąc o raku tarczycy lub prostaty. Palenie rzuciłem dawno temu. Alkohol -umiarkowanie, zwłaszcza wino, czasami piwo. Z odżywianiem gorzej, bo jestem samotny od dłuższego czasu, a zajmując się zagadnieniem Gemine (tak nazwałem odkryte oddziaływanie) nie miałem specjalnie czasu na to niezwykle pracochłonne zajęcie. Owszem, umiem ugotować kawę i herbatę, zrobić zakupy i trafić do lodówki. Ale poza tym, …szkoda gadać.
=jedyną znaną przyczyną raka jest szkodliwe promieniowanie (przykłady: Czarnobyl, Hiroshima i Nagasaki oraz indywidualne i grupowe przypadki napromieniowania). Inne czynniki, jak odżywianie, tryb życia, itd.-są jedynie czynnikami sprzyjającymi, a nie – źródłowymi.
=Promieniowanie działa jak szczepionki: w niewielkiej ilości nie szkodzi, a wręcz pomaga (izotopy; radioterapia; itd.).
Powyższe argumenty, en bloc, są całkiem solidną podstawą do postawienia hipotezy: gwałtowną śmierć much i moje raki łączy to samo: szkodliwe a nieznane (jeszcze) promieniowanie.
A co do powszechności tego promieniowania? Nie jest moim zamiarem wprowadzanie niepotrzebnej paniki. To nie jest wniosek wynikający z bezpośredniej obserwacji, ale będący skutkiem teoretycznych prób pogodzenia obserwowanych przeze mnie zjawisk z obecną wiedzą: teorią względności i kwantową mechaniką. Tyle tylko, że jest to tylko teoria i wcale nie musi być poprawna (w odróżnieniu od obserwowanych zjawisk). Poza tym, nawet gdyby tak było, to przecież nasze organizmy przystosowały się na przestrzeni milionów lat ewolucji, do istniejących warunków (istnienie naszego gatunku jest tego najlepszym dowodem). Jeśli więc to promieniowanie jest powszechne i oddziałuje na ludzi (i – o ile oddziałuje) to jest to raczej wynikiem błędu genetycznego u niewielkiej części populacji.
Jeśli zaś chodzi o muchy australijskie, to sprawa jest oczywista: u Was wszystko jest na opak i do góry nogami. A te tłuste mają najgorzej, bo są tłuste.
autor: zosia bluszcz » 26 sie 2018, 17:312. Czy te twoje muchy mogły być może padać trupem ponieważ wibracje tej konkretnej części maszyny przypadkowo odpowiadały częstotliwości rezonansowej egzoszkieletu tego konkretnego gatunku muchy, w następstwie czego muchom niejako "rozszczelniały się'"od tego narządy wewnętrzne? Czy wszystkie martwe muchy były tego samego gatunku?
3. Czy ta konkretna część maszyny potencjalnie może poruszając się generować infra- lub ultra- dźwięki, których negatywny wpływ na organizmy żywe jest znany?
4. Czy nie wchodzi w grę szczególnie wysokie w tym miejscu stężenie oparów smarów, płynu hydraulicznego, rozpuszczalników etc.?
5. Czy w tym konkretnym miejscu mogły okresowo panować wysokie temperatury? Owady, jako zmiennocieplne, są bardzo czułe na szybki wzrost temperatury.
6. Jeżeli postulowane promieniowanie jest elektromagnetyczne, powinno być wykrywalne przez któreś z szerokiej galerii czujników takiego promieniowania. Nie może być zarazem elektromagnetyczne i niewykrywalne istniejącymi technikami pomiarowymi promieniowania elektromagnetycznego.
autor: zosia bluszcz » 26 sie 2018, 20:39=jedyną znaną przyczyną raka jest szkodliwe promieniowanie (przykłady: Czarnobyl, Hiroshima i Nagasaki oraz indywidualne i grupowe przypadki napromieniowania). Inne czynniki, jak odżywianie, tryb życia, itd.-są jedynie czynnikami sprzyjającymi, a nie – źródłowymi.
Z pewnoscią nie jedyną.
Mesothelioma na przyklad jest spowodowana wdychaniem wlokien azbestu.
Nawet w przypadku raka tarczycy promieniowanie jonizujące moze byc tylko jedną z przyczyn.
Np., Czernobyl spowodowal wiekszą incydencje papilarnego raka tarczycy u dzieci.
A jesli chodzi o raka prostaty - zgodnie z Twoją teorią czarni Amerykanie byliby bardziej wystawieni na promieniowanie (jakie?) niz ich biali kompatrioci (incydencja CaP jest wsrod czarnych potomkow afrykanskich niewolnikow większa niz wsrod bialej populacji USA).
O zwiazku raka prostaty/tarczycy z "promieniowaniem" maszyny offsetowej moglibysmy ewentualnie dyskutowac gdyby wystapil w Twojej firmie tzw. cluster czyli na to samo schorzenie onkologiczne zapadloby jednoczenie kilka osob.
autor: fixit » 26 sie 2018, 21:012. Czy te twoje muchy mogły być może padać trupem ponieważ wibracje tej konkretnej części maszyny przypadkowo odpowiadały częstotliwości rezonansowej egzoszkieletu tego konkretnego gatunku muchy, w następstwie czego muchom niejako 'rozszczelniały się' od tego narządy wewnętrzne? Czy wszystkie martwe muchy były tego samego gatunku?
Biorę pod uwagę każdą możliwość o rozsądnym prawdopodobieństwie. Wszystkie martwe muchy oraz muchy obserwowane wydawały się być tego samego gatunku Nie znam się na anatomii much, więc nie będę gdybał. Ale…
dlaczego śmierć much zdarzała się w okresach stosowania wariantów aktywnych: VR+ i VL-? Dlaczego nie zdarzała się wtedy gdy testowałem warianty nieaktywne VR- i VL+, nie powodujące oddziaływań?
Chciałbym tu sprostować błędne (prawdopodobnie) rozumienie pojęcia „drgania” jakiego używałem kilkakrotnie w poście i na blogu. Otóż te drgania nie mają nic wspólnego z drganiami w potocznym rozumieniu, jak na przykład drgania szarpniętej struny; drgania powietrza wywołanego hałasem; drgania posadzki w pomieszczeniu, w którym jest agregat; itd. Mówiąc natomiast „drgania układów mechanicznych” mam na myśli głównie to, że nie są to układy elektromagnetyczne, lecz układy w których jedynym elementem jest masa. I tak, drganiem jest malejąca [od (np.) 1200 kg- do 8 kg] masa zwoju (beli) papieru; drganiem jest przemieszczenie wspólnego środka masy WSM (wyjaśnienie na blogu); itd. Te drgania nie powodują drgań materii, jak w przypadku klasycznych drgań struny, powietrza, itd. Także w przypadku drgań układu RLC nie mamy do czynienia z drganiami w potocznym rozumieniu. Mówiąc w tym przypadku o drganiach mamy raczej na myśli przemieszczenia energii w obwodzie z kondensatora do cewki i vice versa.
autor: fixit » 27 sie 2018, 0:15Z pewnoscią nie jedyną.
Mesothelioma na przyklad jest spowodowana wdychaniem wlokien azbestu.
Nawet w przypadku raka tarczycy promieniowanie jonizujące moze byc tylko jedną z przyczyn.
Np., Czernobyl spowodowal wiekszą incydencje papilarnego raka tarczycy u dzieci.
W przypadku Mesothelioma, kontakt tkanki płucnej z azbestem może inicjować pewien proces, a niekoniecznie musi być bezpośrednią przyczyną nowotworu.
Wiadomo mi, że przyczyną raka (w kilku przypadkach ich odmian) są wirusy.
Jeśli napisałem, że
„jedyną rozpoznaną przyczyną raka jest promieniowanie”, to chodziło raczej o to, że poddając każdego człowieka (nie daj Boże) odpowiednio silnemu, wysokoenergetycznemu promieniowaniu gamma, otrzymamy wiadomy, jednoznaczny skutek: śmierć.
Tymczasem nie każdy, pracujący w przeszłości przy azbeście, chorował na raka.
Podobnie, w przypadku zakażenia wirusami (np.: EBV), skutkującego niekiedy rakiem, nie każdy przypadek będzie skutkował nowotworem.
Ale chyba najlepszym sprawdzianem naszego poznania choroby jest skuteczność leczenia. Tymczasem rak od dziesięcioleci jest niekwestionowanym number one, a zdecydowana większość typów raka ma nieznaną etiologię.
A jesli chodzi o raka prostaty - zgodnie z Twoją teorią czarni Amerykanie byliby bardziej wystawieni na promieniowanie (jakie?) niz ich biali kompatrioci (incydencja CaP jest wsrod czarnych potomkow afrykanskich niewolnikow większa niz wsrod bialej populacji USA).
Błąd w rozumowaniu.
Czarni Amerykanie są czarni, bowiem kolor ich skóry jest uwarunkowany genetycznie.
Podobnie może być w przypadku podatności na raka prostaty. To jeszcze jeden dowód zróżnicowania genetycznego ras i prawdopodobnie nie jedyny. Inne były ścieżki ewolucji białych i czarnych.
O zwiazku raka prostaty/tarczycy z "promieniowaniem" maszyny offsetowej moglibysmy ewentualnie dyskutowac gdyby wystapil w Twojej firmie tzw. cluster czyli na to samo schorzenie onkologiczne zapadloby jednoczenie kilka osob.
Niekoniecznie. Przecież „nikt rozsądny” nie przeprowadza badań przesiewowych wśród drukarzy. Prawdopodobnie nikt takich badań nigdy nie przeprowadzał w tym środowisku. Bo czym dla radiologa czy onkologa wyróżnia się drukarz wśród tysięcy innych zawodów?
Ponadto, promieniowanie promieniowaniu nierówne. Tu cytat z Wiki nt. promieniowania α (alfa):
„Promieniowanie alfa jest bardzo silnie pochłaniane przez materię. Nawet kilka centymetrów powietrza stanowi całkowitą osłonę przed tym promieniowaniem.” Maszyny były oddalone od siebie o około 8 metrów, a pozostała część załogi (mojej) maszyny znajdowała się o kilkanaście metrów od źródła, czyli masy zwoju.
Drobne sprostowanie: to nie maszyny offsetowe promieniują, ale drgająca i malejąca w czasie masa zwoju. To zasadnicza różnica, Maszyny nie promieniują, natomiast masy (w określonych warunkach, jak na maszynach DOR) - tak.
Pozdrawiam
2. Czy ta konkretna część maszyny potencjalnie może poruszając się generować infra- lub ultra- dźwięki, których negatywny wpływ na organizmy żywe jest znany?
Infradźwięki są szkodliwe dla organizmu ludzkiego. Tak więc, byłoby to widoczne i mierzalne, choćby w formie zachorowalności pracowników. Maszyna, jako całość, a także jako poszczególne jej segmenty, nie porusza się. Obraca się jedynie masa oraz niektóre elementy wirujące: wałki prowadzące wstęgę przez maszynę, walce farbowe, walce drukujące i chłodzące. Nie jest to więc ruch liniowy, ale obrotowy
4. Czy nie wchodzi w grę szczególnie wysokie w tym miejscu stężenie oparów smarów, płynu hydraulicznego, rozpuszczalników etc.?
Rozpuszczalników tam nie ma; smarów i płynów hydraulicznych tyle, co kot napłakał. Spośród oparów chemicznych są jedynie opary farby drukującej i buforu (roztworu wodnego, utrzymującego określone pH, zwilżającego niedrukowalne części płyt drukujących i wypierające z tych obszarów farbę). Jedne i drugie znajdują się w dalszej części maszyny. Czytając gazetę wdychamy te opary. Gdybyśmy umieścili muchy w niewielkim pomieszczeniu wraz z tymi chemikaliami (bufor i farba), w temperaturze nawet ponad 30 stopni C, to byłbym spokojny o ich żywot.
5. Czy w tym konkretnym miejscu mogły okresowo panować wysokie temperatury? Owady, jako zmiennocieplne, są bardzo czułe na szybki wzrost temperatury.
Każdy element trący maszyny wytwarza pewną ilość ciepła. Ale temperatury te są lokalne, ograniczone co najwyżej do obszaru o promieniu kilkunastu centymetrów. A w przypadku Conti-Web, gdzie ginęły muchy, elementów trących jest stosunkowo najmniej (układ hamulcowy). Poza tym, o ile wiem, muchy nie giną w temperaturach gorącego lata, a takie co najwyżej są na maszynie.
6. Jeżeli postulowane promieniowanie jest elektromagnetyczne, powinno być wykrywalne przez któreś z szerokiej galerii czujników takiego promieniowania. Nie może być zarazem elektromagnetyczne i niewykrywalne istniejącymi technikami pomiarowymi promieniowania elektromagnetycznego.
Zgadzam się w 99,9%. Promieniowanie e-m, to całe spektrum, różniące się właściwościami. Dla przykładu, promieniowanie X nie było wykrywalne, aż do przypadkowego odkrycia Roentgena w 1895 r., choć przecież od czasów odkrycia elektryczności, a zwłaszcza sformułowania praw e-m przez Maxwella praw elektrodynamiki w 1864 roku, wiedzieliśmy o istnieniu promieniowania elektromagnetycznego. Warto także przypomnieć, że H. Hertz po raz pierwszy sztucznie wytworzył falę elektromagnetyczną dopiero w 1886 roku.
Mimo to, głęboko wierzę, że nawet przy użyciu aktualnie dostępnych narzędzi, przyrządów, itd., i po odpowiednim ich przystosowaniu, potrafimy wykryć to pole (pole xqg). Tym bardziej powinien dziwić opór uczonych głów przed wykonaniem (jakichkolwiek!) doświadczeń. Walczę o to już od 14 lat. A jeszcze bardziej powinno dziwić, że nie znalazł się choćby jeden, kto podjąłby się zbadania reakcji much. A przecież koszt i stopień trudności takiego doświadczenia jest żenująco śmieszny. Wystarczy umieścić w pobliżu maszyny klatkę z muchami, zastosować na maszynie wariant aktywny i odczekać kilkadziesiąt minut. Zważywszy na potencjalne korzyści: wydatki na profilaktykę i leczenie raka, idące w dziesiątki miliardów dolarów, a zwłaszcza nadzieję dla chorych, jest to śmiesznie niski koszt. I to jest jeszcze jeden, kompromitujący część naukowców, błąd (pierwszym jest niewykonanie, jak sądzę, stosownych badań, jakie wykonywałem ja).
Przy takim PSA mam niewielkie szanse. Ale jeśli pożyję 3-4 lata, to już nie będę próbował przekonywać fizyków, dziennikarzy, itd. Chciałbym założyć fundację onkologiczną, której głównym celem będzie zmuszenie środowisk i instytucji do przeprowadzenia stosownych badań, które wykazałoby szkodliwość promieniowania. W tym przypadku gama możliwości zmuszenia „betonu akademickiego” do pracy i wysiłku (czyli badań) jest tutaj znacznie większa. Społeczeństwo nie daruje naukowcom, jeśli nie podejmą badań, które mogłyby uratować życie tysiącom, a może i milionom, ludzi chorych, oczekujących na pomoc. Dlatego chcę zainteresować zwykłych kowalskich i brownów, a oni już przekonają „nadzwyczajną kastę”, że życie na koszt podatników zobowiązuje jednak do pewnego wysiłku. Mam kilka pomysłów, jak to zrobić. Na przykład, filmik, mądrze i interesująco zrobiony, wrzucony na YT, może zrobić więcej, niż kilkadziesiąt blogów." A może także i tu znajdę pewne oparcie? Nadzieja umiera ostatnia.
autor: fixit » 27 sie 2018, 15:57
=Po pierwsze: w mowie potocznej używa się zamiennie określeń rak/nowotwór i nikt nie widzi w tym nic nagannego, nie uważa tego za błąd. A mówiąc „nowotwór” często dodaje się przymiotnik złośliwy/niezłośliwy.
=Po drugie: zanim okazało się, że jest to nowotwór niezłośliwy, diagnoza endokrynologa (po zapoznaniu się z wynikiem biopsji BACC) brzmiała: „trzeba usunąć całą tarczycę”. Nikt nie podejmuje takiej decyzji w przypadku nowotworu niezłośliwego; nikt rozsądny nie zleca usunięcia ważnego organu, gdy ten nie zagraża życiu; nikt rozsądny nie pozwoli sobie na wycięcie organu, jeśli nie zagraża on jego życiu.
=Po trzecie: co to zmienia, jeśli był to „tylko” nowotwór a nie -rak? Czy przyczyną nowotworów łagodnych nie jest/nie może być promieniowanie? Twierdziłem, że oba nowotwory (tarczycy i GK) mogły zostać spowodowane (nieznanym) promieniowaniem. Tymczasem, przyczyną nowotworów tarczycy są: (1) przebyte choroby tarczycy; (2) czynniki genetyczne
(3) promieniowanie jonizujące. Ale ja nie chorowałem na choroby tarczycy, a w mojej rodzinie nie było nawet przypadków chorób tarczycy, nie mówiąc o nowotworach.
Statystyki podają, że:
• na jednego chorego na tarczycę mężczyznę przypada nawet 8 kobiet
• rak tarczycy to mniej 1% nowotworów złośliwych
• około 90% nowotworów tarczycy to nowotwory niezłośliwe
-to są dodatkowe argumenty, przemawiające za hipotezą o promieniowaniu, jako przyczynie mojego nowotworu tarczycy.
Po czwarte: chwytem poniżej pasa było użycie przez moderatora określenia „promieniowanie maszyny”. To już jest po prostu zamierzona złośliwość. Po raz kolejny wyjaśniam więc, że źródłem promieniowania nie są maszyny, ale zmienne w czasie masy, znajdujące się na tych maszynach! To zasadnicza różnica! I nieznajomość (elementarnej) fizyki nie może być tutaj usprawiedliwieniem.
Po piąte: to bardzo przykre, wręcz nieetyczne, że na tym forum, które z założenia niesie pomoc chorym na RGK, w ten sposób traktuje się potencjalną możliwość pomożenia, nie – jednostkom, ale tysiącom chorych. Przecież, jeśli to odkrycie zostanie potwierdzone w niezależnych badaniach, to prawdopodobnie poznamy mechanizm powstawania nowotworów. A stąd już krok do skutecznego leczenia raka. Czy tak trudno to zrozumieć? Koszt potwierdzenia wyników moich obserwacji jest absurdalnie śmieszny (kilkaset dolarów) w porównaniu z kosztami profilaktyki i badań, a zwłaszcza leczenia chorych na raka, idącymi w dziesiątki miliardów dolarów rocznie. Tragedii chorych i ich rodzin nie sposób wycenić!
Po szóste: Gdyby w ten sam sposób, powierzchownie i z lekceważeniem, traktowano wszystkie odkrycia naukowe, to dziś siedzielibyśmy na drzewach, co najwyżej w jaskiniach. Postęp polega na tym, że przełamujemy stereotypy, staramy się zapoznać z kontrowersyjnymi poglądami, tezami i odkryciami. Także tymi nie pasującymi do naszej obecnej wiedzy. Staramy się wykazać ich fałszywość lub prawdziwość w eksperymentach i w dyskusjach, a nie-poprzez obrażanie, wyszydzanie i ośmieszanie (oraz przesuwanie na inne forum).