Drodzy Gladiatorzy,
Minęło ponad dwa miesiące od mojej operacji usunięcia prostaty, która odbyła się w asyście robota da Vinci w szpitalu Medicover w Warszawie 24.11.2020. Operatorem był dr Paweł Salwa.
Najpierw słów kilka o opiece w szpitalu. Poziom najwyższy, zarówno ze strony personelu medycznego, jak i pod względem socjalnym. Standardy iście europejskie. Podczas sześciodniowego pobytu na kameralnym, można powiedzieć przytulnym i świetnie wyposażonym oddziale można było poczuć, że pacjent jest tutaj najważniejszy. Sympatyczne pielęgniarki i pielęgniarze, gotowi na każde wezwanie o każdej porze dnia i nocy, bez mrugnięcia okiem i z uśmiechem wypełniają swoją misję. Codzienne wizyty pana doktora Pawła Salwy, życzliwa rozmowa, a nie zimny wywiad, jak na rutynowych obchodach.
Fachowa opieka innych lekarzy oddziału, cierpliwe i szczegółowe odpowiadanie na każde pytanie, szczegółowa informacja.
Sama operacja przebiegła bez komplikacji, trwała około trzech godzin i tak jak obiecał pan Doktor, była mocno oszczędzająca ale, jak się okazało później, doszczętna.
W rozmowie przed zabiegiem, na podstawie obrazu MRI i wyników biopsji, mowa była o zamiarze pozostawienia węzłów chłonnych, pęczków nerwowych i zwieraczy (obu) bez szwanku, o ile sytuacja "na miejscu" będzie na to powalała. I tak się stało - jestem pod wrażeniem dokładności operacji i precyzji pana Doktora.
Trzymanie moczu, tuż po wyjęciu cewnika, około 99%, od początku wystarczały wkładki "Extra Light", popuszczenia zdarzały się sporadycznie przy nagłym wstawaniu (i to rzadko).
Dzisiaj, gdy wróciłem do normalnego funkcjonowania, z wysiłkiem fizycznym włącznie (umiarkowane ćwiczenia fizyczne, normalne prace domowe, noszenie zakupów, przesuwanie mebli, itp.) mogę stwierdzić, że trzymanie mam 100-procentowe. Wkładki noszę na wszelki wypadek, a poza tym mają duże walory higieniczne, są praktycznie niewyczuwalne i dodatkowo izolują termicznie, biorąc pod uwagę panującą zimę.
Erekcja pojawiła się relatywnie w krótkim czasie, początkowo sporadycznie, ale teraz, po dwóch miesiącach jest to już normalne zjawisko, jak przed operacją, fizjologicznie pojawia się regularnie w nocy, nad ranem, ale w dzień, po stymulacji także nie ma problemu. Jeżeli chodzi o współżycie, to nie mogę jeszcze nic stwierdzić, ponieważ seks z pewnych przyczyn, o których napiszę dalej, musieliśmy z żonką zostawić na później. Dlatego na dziś nie mogę potwierdzić zdolności do utrzymania erekcji w dłuższym czasie.
Co do wyniku histopatologicznego, to na podstawie załączonego dokumentu, można być optymistą.
Potwierdził to również doktor Salwa, który swoim telefonem tuż przed świętami sprawił mi najlepszy prezent pod choinkę.
26.11.2020 (?)
RARP - HISTOPATOLOGIAHistopatologia 1.jpg
Histopatologia 2.jpg
Po 6 tygodniach PSA < 0,006 ng/mlCzy wszystko przebiegło tak gładko? Otóż nie, trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że to jest poważna operacja a nie wizyta u kosmetyczki, i że po takiej operacji, nawet tak precyzyjnej, co umożliwia robot da Vinci oraz wprawne oko i ręce operatora, dochodzi do istnej rewolucji w budowie naszego ciała w obszarze miednicy mniejszej. I nie ma się co łudzić, ta rewolucja wywołuje pewne skutki. Każdy odczuwa te skutki inaczej, a u mnie były one dość uciążliwe.
Po pierwsze, trzeba pamiętać, że w trakcie zabiegu konieczne jest przecięcie wielu tkanek, naruszenie nerwów, podrażnienie sąsiadujących organów.
Wszystko zależy od budowy anatomicznej pacjenta. Wiąże się to z większymi lub mniejszymi dolegliwościami bólowymi, w dłuższej lub krótszej perspektywie czasu. Ja dość długo odczuwałem ból w okolicach krocza i odbytu, miałem problemy z wypróżnianiem. Było to związane z tym, że prostata jest w bezpośredniej bliskości odbytnicy. Niestety, z racji mojego uczulenia musiałem mocno ograniczyć używanie środków przeciwbólowych, a paracetamol pomagał słabo.
Trzeba też pamiętać, że nagle znika cały narząd, który stanowi podporę dla innych narządów, np. szyi pęcherza, która teraz ma tendencję do rozciągania, co u mnie również powodowało pewien rodzaj bólu. Dodatkowo rany, w tym zespolenie pęcherzowo-cewkowe, goją się trochę wolniej, niż na skórze.
Nie miałem problemów z obrzękami, czy chłonką, bo jak wspominałem, nie ruszano węzłów chłonnych.
No i nie obyło się bez zakażenia układu moczowego.
Prawdopodobnie w wyniku stanu zapalnego prostaty, a potem wskutek ponad tygodniowego noszenia cewnika, w cewce zadomowiła się bakteria e-coli.
Oczywiście dodatkowy ból w cewce, zwłaszcza podczas oddawania moczu, choć z drugiej strony strumień moczu był bardzo silny i nie zanotowałem typowego dla ZUM kropelkowania. Prawie dwumiesięczna kuracja antybiotykami (Augmentin, Zinnat i ostatecznie Cipronex) przyniosła rezultaty - dopiero trzeci posiew pod koniec stycznia dał wynik jałowy. Tutaj chylę czoła opiece pana doktora Pawła Stajno z zespołu dr. Salwy, który był ze mną w stałym kontakcie i mogłem liczyć na pomoc, poradę i recepty).
Tak wyglądały moje ostatnie dwa miesiące, od ponad dwóch tygodni wszystkie dolegliwości ustąpiły. Co prawda odczuwam jeszcze pewien niewielki dyskomfort, ale w porównaniu z tamtym, to jest już tylko dyskomfort, słabnący z każdym dniem.
I dzisiaj, z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że było warto zdecydować się na operację. Każdemu, kto mnie zapyta, odpowiem, że nie żałuję, że gdybym miał wybierać jeszcze raz, wybrałbym właśnie metodę da Vinci. Jednak pamiętajcie, że kluczowe jest tutaj doświadczenie operatora.
Nie wystawiam laurki doktorowi Salwie, piszę subiektywnie, jak jest w moim przypadku. Ja jestem szczęśliwy, że trafiłem w jego ręce i drugi raz postąpiłbym tak samo. Jak powiedział, tak zrobił a efekty są budujące. Mam nadzieję, że PSA i przyszła diagnostyka będzie to potwierdzać.
Życzę wszystkim dobrych wyborów.
Wszystkim Walczącym - życzę duuuuuuużo zdrowia, nadziei, wytrwałości i niskiego PSA,
Klaudiusz
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.