Czas na podsumowanie pierwszego etapu walki (oby to był ten najtrudniejszy).
Jak już pisałem, worek cewnika odłączyli mi drugiego dnia po operacji, tego dnia na początku z trzymaniem moczu była tragedia.
Czułem, że mi leci i nie potrafiłem zatrzymać. Bałem się, że po nocy wszystko będzie mokre.
Na szczęście nie było tragedii, od tej pory jeśli już coś było we wkładce, to dosłownie kilka kropel.
W drodze powrotnej samochodem 12 h jazdy, potrafiłem powstrzymać wyciek, i dowieźć do najbliższej stacji.
Prawie jak przed operacją.
Dziś, to jest niedziela, dziesiąty dzień po operacji, nie użyłem już wkładki, mam nadzieję że już to jest za mną.
Dzień przed wypisem dostałem recepty na zastrzyki przeciwzakrzepowe i na zamiennik niebieskiej tabletki (w tej chwili nie pamiętam nazwy).
Zastrzyk w sumie prosta sprawa, sam sobie robię.
Tabletki doktor kazał brać pół, wieczorem, co drugi dzień. Zapasu mam na dwa miesiące, po dwóch miesiącach można zacząć przyjmować jedną co drugi dzień.
Doktor powiedział że powrót do prawie pełnej sprawności może trwać do roku, a i potem jeśli będzie potrzeba, to można wspomagać się tabletkami.
Zgodnie z zaleceniem wziąłem pół w piątek wieczorem.
W łóżku przed snem wydawało mi się, że coś mi drgnęło w spodniach, ale pomyślałem, że to pewnie wyobraźnia, niemożliwe, żeby w ósmym dniu po operacji cokolwiek się zadziało, przecież ma to trwać nawet do roku
Rano gdy się obudziłem czuję że jednak coś się dzieje, sięgam ręką a tam wzwód tak na 80 %.
JESTEM W SZOKU!!!
No, to w takim wypadku mówię sprawdzam.
Opadła mi szczęka gdy był orgazm. Osiem i pół dnia od operacji ? !!!!!!!
Byłem przygotowany na to, że będę przeciekał jeszcze długo, a sprawność seksualna całkowita być może nie wróci już nigdy.
W sumie to nie było dla mnie najważniejsze, ważne, żeby pozbyć się intruza i żyć dalej w miarę normalnie.
Tempo w jakim to się dzieje jest dla mnie niesamowite.
Oby teraz PSA spadło i nigdy już nie wzrosło