Leonardo r1956PSA5.2 BxG3+4RARPG4+3pT3aN0>ePLNDN1>RT>BIC>DAR
: 21 paź 2013, 18:28
Pierwszy post Leonardo 556
Cześć skorupiaki,
Dzisiaj mija tydzień od mojego zabiegu z pomocą Da Vinci w Gronau. Maciej65 potraktował temat bardzo skromnie, a warto mu poświęcić więcej uwagi. Zanim opiszę swój przypadek chciałbym przedstawić wyraźnie przesłanie:
Nigdy więcej nie dajcie się pokroić klasycznie.
W Ameryce i Szwecji niemal wszystkie prostaty usuwa się z pomocą da Vinci. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej.
Wszystkie prywatne kliniki chętnie was przyjmą. W Gronau zabieg z siedmiodniowym pobytem w szpitalu (all inclusive) kosztuje 13.763 Euro.
To jest cena dla wszystkich pacjentów z UE.
Rosjanie płacą ok. 20 tys. Euro, a pomimo tego było ich już powyżej setki.
Z Polaków ja byłem czwarty.
Holenderska i niemiecka kasa chorych zwraca wszystko.
Dlaczego u nas nie operuje się da Vinci?
Moim zdaniem, to luka biznesowa prywatnych klinik. Pierwsza może zarobić niezłe pieniądze.
Jestem przekonany, że w okresie następnych kilku lat znacząca liczba zabiegów w Polsce będzie wykonywana z pomocą da Vinci.
Nie wiem ile prostat rocznie usuwa się w Polsce. W Gronau powyżej 1200. Prof. Witt (55 lat) w porywach operuje czterech pacjentów \dziennie.
Oddział robotowy wystartował u nich w 2006 roku. Mają trzy maszyny da Vinci.
A teraz o mnie.
U ojca wykryto skorupiaka w wieku 76 lat, Gleason 7 (4+3), PSA 20 ng/ml.
Trafił na znakomitego lekarza Dr Tomasza Chwalińskiego. Hormony + radioterapia i po raku jedynie ślad pozostał.
Tata przekroczył już 85 lat, bada PSA raz na pół roku.
Ja zacząłem testować PSA 3 lata temu (2010) uzyskując kolejno, 2,5 ng/ml, 3,2 ng/ml 5,2 ng/ml
Tego ostatniego wyniku nie mogłem zignorować.
Z wielką niechęcią udałem się do tego samego doktora co leczył ojca. Wizyta była krótka – per rectum, USG – informacja równie krótka – na 90% ma Pan raka.
Następna wizyta, biopsja gruboigłowa – dobrze, że nie sprawdziłem co to jest, bo bym się stresował przed, a tak stresowałem się po, bo nikt mnie nie poinformował, że krew może się pojawić nie tylko w moczu, ale też i w spermie co, biorąc pod uwagę funkcję prostaty, wydaje się oczywiste.
Wyniki biopsji –
Gleason 7 (3+4), oba płaty zajęte, lewy (5/5)
próbek, prawy (1/5).
Propozycja doktora była lakoniczna – prostatektomia radykalna z usunięciem lewej wiązki naczyniowo nerwowej i sprowokowała mnie do szukania lepszego rozwiązania, bo może jednak da się oszczędzić wiązkę. No i oczywiście ważne było zachowanie jak największego komfortu życia.
Postanowiliśmy z żoną przeprowadzić dodatkowe konsultacje u dwóch profesorów.
Pierwszy, doskonały chirurg, potwierdził wszystko to co zdiagnozował dr Chwaliński.
Mieliśmy w ten sposób dwie propozycje operacji klasycznej.
Mam teraz pytanie do zaawansowanych użytkowników tego forum:
Dlaczego żaden z dwóch doskonałych chirurgów klasycznych nie zażądał dodatkowych badań MR?
Byliśmy umówieni z drugim profesorem kiedy zadzwoniła sekretarka jego prywatnej kliniki i poprosiła aby potwierdzić wizytę u... podając nazwisko lekarza, z którym nie byliśmy umówieni.
Krótkie zastanowienie i decyzja, no dobrze, niech będzie dr. Roman Sosnowski (przypomniałem sobie, że to nazwisko widziałem gdzieś na forum).
Tego samego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka – wiesz co, jest taki onkolog urolog Sosnowski się nazywa, a ja jej na to – jestem już z nim umówiony.
Pomyślałem, i jak tu nie wierzyć w przeznaczenie.
Ale to nie koniec zbiegów okoliczności.
Maciej65 zgłosił się do Sosnowskiego już po operacji w Gronau (klinikę znalazł własnymi drogami). Spotkaliśmy się z Maciej65 i jego żoną dwukrotnie – przed wyjazdem do Gronau i na drugi dzień po mojej operacji – miał w tym terminie nieobowiązkową wizytę kontrolną.
Po wizycie u dra Sosnowskiego sprawy potoczyły się szybko - przygotowanie informacji o chorobie w języku angielskim, wysyłka do trzech klinik w Niemczech i jednej we Włoszech.
Wszystkie odpowiedziały pozytywnie. O naszym wyborze zadecydował kolejny przypadek.
W Warszawie w tym czasie przebywał manager PZ-NW niejaki Koch. Osobiste z nim spotkanie przechyliło szalę. Dodatkową zachętą była najniższa cena.
Gronau to małe miasteczko na północnym zachodzie Niemiec, tuż przy granicy z Holandią. Widać tutaj wyraźne wpływy Golfstromu - leje, angielskie trawniki, rododendrony.
Dwa hotele, dwa wspaniałe parki ze starodrzewem dopieszczone z niemiecką dokładnością.
St. Antonius Hospital jest prywatną kliniką o wyraźnych katolickich korzeniach.
Na parterze piękna przeszklona kaplica, w każdym pokoju wisi krzyżyk. Podobno w umowach o pracę personel ma wpisaną możliwość zwolnienia z powodu rażącego naruszenia norm chrześcijańskich. Dla mnie ten aspekt był ważny podobnie jak setka innych szczegółów, których opisać się nie podejmuje. Wspomnę jedynie o kilku. Tutaj nie ma strażników i godzin odwiedzin – szpital jest otwarty dla najbliższych całą dobę. Concierge, Doris Noetzel, z którą prowadziliśmy korespondencję, pierwszego dnia prowadziła nas za rączkę do wszystkich gabinetów, w których wykonywano mi niezbędne badania. Pacjent jest tutaj dopieszczany na każdym kroku – tak się buduje jakość.
Następnego dnia rano miałem operację wykonywaną przez tutejszego szefa, dra Witta z pomocą robota da Vinci.
Przed operacją nie czułem cykora, nie podawano mi „głupiego Jasia”. Pamiętam doskonale salę operacyjną, nie wiedziałem dlaczego bandażują mi ręce (żebym się nie wychłodził).
Usłyszałem – za kilka sekund Pan zaśnie i obudziłem się po operacji.
Tego samego dnia pierwsza próba wstawania z łóżka. Nie powiem, najlepiej czułem się w pozycji horyzontalnej nie dlatego, żebym odczuwał nadmierny ból, ale ze zwykłej słabości i ostrożności. Tutaj jednak nalegają na chodzenie.
Trzeciego dnia dla zachęty dostałem taką szprycę, że po parku ganiałem 1,5 godziny, a kiedy się położyłem zapadłem w sen narkotyczny – było bardzo przyjemnie.
Czwartego dnia odstawiane są wszystkie środki przeciwbólowe i nic się nie dzieje.
Piątego dnia wyjmowany jest cewnik, a szóstego mówimy sobie do widzenia.
Każdy dzień pobytu jest dobrze przemyślany i konieczny. Jednocześnie nie ma żadnego powodu, żeby pozostawać w klinice choćby dzień dłużej.
Po kilku tysiącach zabiegów procedury mają dopracowane do perfekcji. To procedury plus doświadczenie chirurgów decydują o sławie tej klinik, Da Vinci jest znaczącym dodatkiem, ale to żadne cudo, po prostu pomocne narzędzie.
A teraz o wartościach niematerialnych, które w cenie nie były uwzględnione, a które w myśl porzekadła – to czego doświadczamy za darmo jest najcenniejsze.
W klinice pracuje wielu cudzoziemców, były pielęgniarki z Rosji, Serbii, Białorusi i Afganistanu. =
Z prawdziwą przyjemnością informuję, że w klinice pracuje także młody, 28 letni doktor z polski – Paweł Salwa. Jego obecność dla rodaków trudno przecenić, jest pomocny na każdym kroku, co więcej chce pomagać.
Skorupiaki korzystajcie z tej wartości, bo jest tu i teraz.
And last but not least. Obecność osób najbliższych. My z Maciej65 (w czepku urodzeni) mieliśmy to szczęście, że w trudnych chwilach towarzyszyły nam małżonki. Wielkie dla nich podziękowania. Wzięły na siebie część tego ciężaru, o którym wiedzą samotni.
Wszystko co opisałem powyżej sprawiło, że koszmar zmienił się w przygodę ekstremalną. Niniejsza informacja kierowana jest głównie do skorupiaków w fazie podejmowania decyzji. Na tym forum istniała luka informacyjna da Vinci. Skorupiaki tak leniwe jak ja a jednocześnie posiadające odpowiednie środki finansowe, mają teraz wszystko podane na tacy – gehen nach Gronau.
'
Na koniec wyniki histopatologii:
Min. Randabstand : 1,5 mm (minimalny margines czysty od nowotworu),
UICC-Klassification: pT3a pN0 (0/13) R0 (w nawiasie liczba usuniętych węzłów),
Gleason Grade: 4(75%) + 3(25%) = 7
Mamy także kilkadziesiąt linijek opisujących każdy przekrój np.:
B1(apikal dorsal li.2) :Karzinom, 30%, Kapselinfiltration,
F(Mitte dorsal li.): Karzinom 40%, periprostatisch, perineural
Wyniki patologii były gorsze od wyników biopsji – nowotwór wyłaził poza torebkę i był bardziej
agresywny (4+3).
Na szczęście dr Witt ciął lewy płat z dużym marginesem – 1,5 mm czystych tkanek pomimo, że żadna z trzech próbek badanych w trakcie operacji nie wykazała nowotworu. W rozmowie po operacyjnej powiedział, że [b]zachował 40% lewej wiązki naczyniowo nerwowej.
Cześć skorupiaki,
Dzisiaj mija tydzień od mojego zabiegu z pomocą Da Vinci w Gronau. Maciej65 potraktował temat bardzo skromnie, a warto mu poświęcić więcej uwagi. Zanim opiszę swój przypadek chciałbym przedstawić wyraźnie przesłanie:
Nigdy więcej nie dajcie się pokroić klasycznie.
W Ameryce i Szwecji niemal wszystkie prostaty usuwa się z pomocą da Vinci. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej.
Wszystkie prywatne kliniki chętnie was przyjmą. W Gronau zabieg z siedmiodniowym pobytem w szpitalu (all inclusive) kosztuje 13.763 Euro.
To jest cena dla wszystkich pacjentów z UE.
Rosjanie płacą ok. 20 tys. Euro, a pomimo tego było ich już powyżej setki.
Z Polaków ja byłem czwarty.
Holenderska i niemiecka kasa chorych zwraca wszystko.
Dlaczego u nas nie operuje się da Vinci?
Moim zdaniem, to luka biznesowa prywatnych klinik. Pierwsza może zarobić niezłe pieniądze.
Jestem przekonany, że w okresie następnych kilku lat znacząca liczba zabiegów w Polsce będzie wykonywana z pomocą da Vinci.
Nie wiem ile prostat rocznie usuwa się w Polsce. W Gronau powyżej 1200. Prof. Witt (55 lat) w porywach operuje czterech pacjentów \dziennie.
Oddział robotowy wystartował u nich w 2006 roku. Mają trzy maszyny da Vinci.
A teraz o mnie.
U ojca wykryto skorupiaka w wieku 76 lat, Gleason 7 (4+3), PSA 20 ng/ml.
Trafił na znakomitego lekarza Dr Tomasza Chwalińskiego. Hormony + radioterapia i po raku jedynie ślad pozostał.
Tata przekroczył już 85 lat, bada PSA raz na pół roku.
Ja zacząłem testować PSA 3 lata temu (2010) uzyskując kolejno, 2,5 ng/ml, 3,2 ng/ml 5,2 ng/ml
Tego ostatniego wyniku nie mogłem zignorować.
Z wielką niechęcią udałem się do tego samego doktora co leczył ojca. Wizyta była krótka – per rectum, USG – informacja równie krótka – na 90% ma Pan raka.
Następna wizyta, biopsja gruboigłowa – dobrze, że nie sprawdziłem co to jest, bo bym się stresował przed, a tak stresowałem się po, bo nikt mnie nie poinformował, że krew może się pojawić nie tylko w moczu, ale też i w spermie co, biorąc pod uwagę funkcję prostaty, wydaje się oczywiste.
Wyniki biopsji –
Gleason 7 (3+4), oba płaty zajęte, lewy (5/5)
próbek, prawy (1/5).
Propozycja doktora była lakoniczna – prostatektomia radykalna z usunięciem lewej wiązki naczyniowo nerwowej i sprowokowała mnie do szukania lepszego rozwiązania, bo może jednak da się oszczędzić wiązkę. No i oczywiście ważne było zachowanie jak największego komfortu życia.
Postanowiliśmy z żoną przeprowadzić dodatkowe konsultacje u dwóch profesorów.
Pierwszy, doskonały chirurg, potwierdził wszystko to co zdiagnozował dr Chwaliński.
Mieliśmy w ten sposób dwie propozycje operacji klasycznej.
Mam teraz pytanie do zaawansowanych użytkowników tego forum:
Dlaczego żaden z dwóch doskonałych chirurgów klasycznych nie zażądał dodatkowych badań MR?
Byliśmy umówieni z drugim profesorem kiedy zadzwoniła sekretarka jego prywatnej kliniki i poprosiła aby potwierdzić wizytę u... podając nazwisko lekarza, z którym nie byliśmy umówieni.
Krótkie zastanowienie i decyzja, no dobrze, niech będzie dr. Roman Sosnowski (przypomniałem sobie, że to nazwisko widziałem gdzieś na forum).
Tego samego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka – wiesz co, jest taki onkolog urolog Sosnowski się nazywa, a ja jej na to – jestem już z nim umówiony.
Pomyślałem, i jak tu nie wierzyć w przeznaczenie.
Ale to nie koniec zbiegów okoliczności.
Maciej65 zgłosił się do Sosnowskiego już po operacji w Gronau (klinikę znalazł własnymi drogami). Spotkaliśmy się z Maciej65 i jego żoną dwukrotnie – przed wyjazdem do Gronau i na drugi dzień po mojej operacji – miał w tym terminie nieobowiązkową wizytę kontrolną.
Po wizycie u dra Sosnowskiego sprawy potoczyły się szybko - przygotowanie informacji o chorobie w języku angielskim, wysyłka do trzech klinik w Niemczech i jednej we Włoszech.
Wszystkie odpowiedziały pozytywnie. O naszym wyborze zadecydował kolejny przypadek.
W Warszawie w tym czasie przebywał manager PZ-NW niejaki Koch. Osobiste z nim spotkanie przechyliło szalę. Dodatkową zachętą była najniższa cena.
Gronau to małe miasteczko na północnym zachodzie Niemiec, tuż przy granicy z Holandią. Widać tutaj wyraźne wpływy Golfstromu - leje, angielskie trawniki, rododendrony.
Dwa hotele, dwa wspaniałe parki ze starodrzewem dopieszczone z niemiecką dokładnością.
St. Antonius Hospital jest prywatną kliniką o wyraźnych katolickich korzeniach.
Na parterze piękna przeszklona kaplica, w każdym pokoju wisi krzyżyk. Podobno w umowach o pracę personel ma wpisaną możliwość zwolnienia z powodu rażącego naruszenia norm chrześcijańskich. Dla mnie ten aspekt był ważny podobnie jak setka innych szczegółów, których opisać się nie podejmuje. Wspomnę jedynie o kilku. Tutaj nie ma strażników i godzin odwiedzin – szpital jest otwarty dla najbliższych całą dobę. Concierge, Doris Noetzel, z którą prowadziliśmy korespondencję, pierwszego dnia prowadziła nas za rączkę do wszystkich gabinetów, w których wykonywano mi niezbędne badania. Pacjent jest tutaj dopieszczany na każdym kroku – tak się buduje jakość.
Następnego dnia rano miałem operację wykonywaną przez tutejszego szefa, dra Witta z pomocą robota da Vinci.
Przed operacją nie czułem cykora, nie podawano mi „głupiego Jasia”. Pamiętam doskonale salę operacyjną, nie wiedziałem dlaczego bandażują mi ręce (żebym się nie wychłodził).
Usłyszałem – za kilka sekund Pan zaśnie i obudziłem się po operacji.
Tego samego dnia pierwsza próba wstawania z łóżka. Nie powiem, najlepiej czułem się w pozycji horyzontalnej nie dlatego, żebym odczuwał nadmierny ból, ale ze zwykłej słabości i ostrożności. Tutaj jednak nalegają na chodzenie.
Trzeciego dnia dla zachęty dostałem taką szprycę, że po parku ganiałem 1,5 godziny, a kiedy się położyłem zapadłem w sen narkotyczny – było bardzo przyjemnie.
Czwartego dnia odstawiane są wszystkie środki przeciwbólowe i nic się nie dzieje.
Piątego dnia wyjmowany jest cewnik, a szóstego mówimy sobie do widzenia.
Każdy dzień pobytu jest dobrze przemyślany i konieczny. Jednocześnie nie ma żadnego powodu, żeby pozostawać w klinice choćby dzień dłużej.
Po kilku tysiącach zabiegów procedury mają dopracowane do perfekcji. To procedury plus doświadczenie chirurgów decydują o sławie tej klinik, Da Vinci jest znaczącym dodatkiem, ale to żadne cudo, po prostu pomocne narzędzie.
A teraz o wartościach niematerialnych, które w cenie nie były uwzględnione, a które w myśl porzekadła – to czego doświadczamy za darmo jest najcenniejsze.
W klinice pracuje wielu cudzoziemców, były pielęgniarki z Rosji, Serbii, Białorusi i Afganistanu. =
Z prawdziwą przyjemnością informuję, że w klinice pracuje także młody, 28 letni doktor z polski – Paweł Salwa. Jego obecność dla rodaków trudno przecenić, jest pomocny na każdym kroku, co więcej chce pomagać.
Skorupiaki korzystajcie z tej wartości, bo jest tu i teraz.
And last but not least. Obecność osób najbliższych. My z Maciej65 (w czepku urodzeni) mieliśmy to szczęście, że w trudnych chwilach towarzyszyły nam małżonki. Wielkie dla nich podziękowania. Wzięły na siebie część tego ciężaru, o którym wiedzą samotni.
Wszystko co opisałem powyżej sprawiło, że koszmar zmienił się w przygodę ekstremalną. Niniejsza informacja kierowana jest głównie do skorupiaków w fazie podejmowania decyzji. Na tym forum istniała luka informacyjna da Vinci. Skorupiaki tak leniwe jak ja a jednocześnie posiadające odpowiednie środki finansowe, mają teraz wszystko podane na tacy – gehen nach Gronau.
'
Na koniec wyniki histopatologii:
Min. Randabstand : 1,5 mm (minimalny margines czysty od nowotworu),
UICC-Klassification: pT3a pN0 (0/13) R0 (w nawiasie liczba usuniętych węzłów),
Gleason Grade: 4(75%) + 3(25%) = 7
Mamy także kilkadziesiąt linijek opisujących każdy przekrój np.:
B1(apikal dorsal li.2) :Karzinom, 30%, Kapselinfiltration,
F(Mitte dorsal li.): Karzinom 40%, periprostatisch, perineural
Wyniki patologii były gorsze od wyników biopsji – nowotwór wyłaził poza torebkę i był bardziej
agresywny (4+3).
Na szczęście dr Witt ciął lewy płat z dużym marginesem – 1,5 mm czystych tkanek pomimo, że żadna z trzech próbek badanych w trakcie operacji nie wykazała nowotworu. W rozmowie po operacyjnej powiedział, że [b]zachował 40% lewej wiązki naczyniowo nerwowej.