Zamiast debaty ( poza sesyjne pogaduchy).
(nie) Dostępność leków jest czymś co ostatnio budzi moje wielkie zdziwienie. Nie mam pretensji do jakiś konkretnych instytucji, państw czy prawa międzynarodowego, po prostu się dziwię w jak paskudny sposób ludzkość organizuje (utrudnia) sobie życie.
Od wynalezienia leku do jego pełnego wdrożenia (dostępności) mija zazwyczaj kilkadziesiąt lat. Prawo patentowe daje firmom farmaceutycznym 20 letni okres ochronny, w czasie którym mogą blokować produkcję generyków i dowolnie ustalać cenę. W tym czasie pacjenci potrzebujący tych medykamentów mogą spokojnie umierać zgodnie z obowiązującym prawem. To nie jest jakiś szczególny przypadek sprzeczności prawa z moralnością. Nazistowskie Niemcy są tego innym drastycznym przykładem. A czy badania kliniczne, w czasie których części pacjentów podaje się placebo są moralne?
Czy firma farmaceutyczna, która osiąga miliardowe dochody ze sprzedaży opatentowanego leku jest zainteresowana rozwojem nowych leków, które będą konkurencyjne dla posiadanej kury znoszącej złote jaja? Dobro ludzkości czy kieszenie akcjonariuszy? - pytanie retoryczne. Z nadzieją czekamy na nowe leki ale ich wprowadzanie jest stanowczo zbyt powolne, co więcej może być blokowane w przypadku naruszania interesów firm farmaceutycznych.
Wydawałoby się, że chodzi tylko o pieniądze ale to byłoby zbyt proste. Lek może być dostępny w jakimś kraju, a w innym nie z różnych biurokratycznych powodów. Pierwszym z nich jest dopuszczenie leku do użytkowania. Lek dopuszczony może ale nie musi zostać sprowadzony przez hurtownie. W Polsce pacjent nie ma możliwości internetowego przeszukiwania hurtowni leków. Pacjent musi udać się do apteki i zapytać farmaceutę, który ma dostęp do hurtowni. Lek może być albo nie. Jeżeli leku nie ma to pytanie kiedy będzie można kierować jedynie do niezidentyfikowanych sił wyższych - niech się Pan dowiaduje.
Na koniec, kiedy wiemy już, że nasz upragniony, kosmicznie drogi lek jest do kupienia w jakiejś aptece napotykamy na przeszkodę, której się nie spodziewaliśmy - lekarz nie zamierza wypisać recepty. Lekarz nie musi podawać powodu swojej decyzji możemy co najwyżej snuć przypuszczenia, że np. biurokraci sprawujący nadzór zakazali (dostępny jedynie w ramach tzw programu lekowego). Lekarz może czuć się obrażony, że wchodzimy w jego kompetencje, a obowiązująca praktyka wskazuje na inne rozwiązanie.
Amerykanie, kiedy chcą zdobyć lek drogi rozmawiają ze swoim ubezpieczycielem, który może w mniejszym lub większym (duża składka) stopniu lek refundować. W Polsce nie ma znaczenia ile płaciłeś na ZUS, na emeryturze wszyscy jesteśmy traktowani jednakowo. Jak rozwiązać sprzeczność: lek za darmo kontra lek bardzo drogi? Rozwiązaniem jest tzw. program lekowy, którego kryteria wykluczają większość zainteresowanych. Kiedy mamy do czynienia z darmowym udostępnieniem czegoś bardzo drogiego wkraczamy na ścieżkę socjalistycznej reglamentacji. A czy w interesie państwa jest refundacja drogich leków dla seniorów? - pytanie retoryczne, wszak już samo wypłacanie emerytury jest (zbędnym) obciążeniem.
W dniu dzisiejszym ukazało się Obwieszczenie Ministra Zdrowia w sprawie leków refundowanych …. W załączniku B.56. str. 874 znajdujemy interesujący nas rozdział dotyczący raka prostaty. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do studiowania tego dokumentu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że ci którzy spełnią niezwykle ostre kryteria zasługują na dany lek. Pytaniem otwartym pozostaje ilu tych, którzy nie spełniają kryteriów powinno dany lek stosować.