Od kilku tygodni noszę się z zamiarem zadania na forum pytania: ile jest warte nasze życie? Chodzi mi o pacjentów, którzy ostateczny wyrok już mają za sobą, oraz o tych, którzy jeszcze siedzą na barykadzie, ale przynajmniej statystycznie muszą liczyć się z najgorszym.
Na dzisiaj medycyna konwencjonalna nie ma już nam niczego do zaproponowania. Możemy czekać na rozwój wypadków lub szukać ratunku. Nie biorę pod uwagę medycyny niekonwencjonalnej.
Mamy do wyboru (sic!) programy badań klinicznych. Pierwszym ryzykiem jest, że zostaniemy zakwalifikowani do grupy placebo. Drugi problem to spodziewana skuteczność leczenia. Za sukces uważa się przedłużenie średniego życia pacjenta o kilka tygodni. Kilka miesięcy to już rewelacja!
Na naszym forum nie mamy weteranów badań klinicznych. Czekamy na arbirateron. Przedłuża życie od około 5 miesięcy (pacjentom po chemii) do 8 miesięcy pacjentom bez chemii (http://en.wikipedia.org/wiki/Abiraterone)!
Nie wiem ile będzie kosztować dawka zanim lek zostanie zatwierdzony w Polsce. Czytamy również o leku Provenge (kuracja $93000), kuracji w klinice Docrates w Helsinkach (16000 euro) oraz w Chinach ($30000).
Provenge daje 4.1 miesiąca ekstra życia (http://www.provenge.com/about-autologous-cellular-immunotherapy.aspx). O dwóch pozostałych ośrodkach nie mam informacji. Finowie ponoć mają sukcesy w około 30% przypadków, co by to nie znaczyło.
Na forum były również wzmianki o innych terapiach, bardzo drogich, przeprowadzanych za granicą.
Moje pytanie kieruję do pacjentów. Czy za perspektywę kilku tygodni, może nawet miesięcy, gotowi jesteśmy ogołocić rodzinę z majątku? Czy bez problemu możemy sprzedać mieszkanie, zaciągnąć kredyty? To nie my będziemy je spłacać! Jaka będzie jakość naszego życia w tym okresie? Czy będzie warta tych kosztów? Profesor Religa odmówił kontynuacji leczenia, bo wiedział, że będzie jedynie przedłużeniem cierpienia. Czy jak każdy tonący mamy chwytać się brzytwy? Przecież to będzie chwytanie ostrego narzędzia cudzymi rękoma.
Proszę o odpowiedzi po głębokim namyśle.
Pozdrawiam,
Mrakad