Strona 1 z 6

r.1959 PSA 8ng/ml BxGl.3+3cT1c RPGl.3+3 pT3aN0R1

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 12:10
autor: Krzy50
Historia w skrócie:

06.01.2012 - czerwony mocz (jednorazowo)

09.01.2012 - wizyta u urologa , badanie (coś wyczuł) palcem i pobrana krew

13.01.2012 - USG jamy brzusznej (ok)

16.01.2012 - urolog ,badanie krwi wykazało PSA na poziomie 8 ng/ml, skierowanie na biopsje prostaty

27.01.2012 - biopsja na Szwajcarskiej w Poznaniu

10.02.2012 - wynik biopsji
Adenocarcinoma prostatae (G2), pT1c, Gleason 3+3=6
Hyperplasia fibroleiomyoadenomatosa (nodularis) prostatae.


13.02.2012 - skierowanie do szpitala na 26.03.2012 w celu usunięcia prostaty.

Brak jakichkolwiek oznak choroby.
Czy coś jeszcze można zrobić?

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 12:42
autor: zosia bluszcz
Piszesz o swoim wlasnym przypadku?

Jaka metoda ma byc wykonana prostatektomia?

Czy wiesz kto bedzie operowal?

Prostatektomia to nie wyciecie wyrostka robaczkowego.
Anatomia tych okolic jest dosc skomplikowana i jak masz sie dac pokroic to juz przez fachowca z prawdziwego zdarzenia.
W Poznaniu dziala niejaki prof. K. bardzo zachwalany przez forumowiczow, ktorzy mieli z nim do czynienia.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 13:37
autor: Krzy50
Według zapewnień prowadzacego lekarza (dr nauk med), ma to wykonać prowadzacy wraz z prof.K.
Jeszcze uzupełnienie, tak, piszę niestety o sobie a jaką metodą będzie zabieg wykonany, to niestety, nie wiem.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 13:59
autor: zosia bluszcz
Krzy50 pisze:Jeszcze uzupełnienie,tak, piszę niestety o sobie a jaką metodą będzie zabieg wykonany, to niestety, nie wiem.

Lekarz, ktory dal Ci skierowanie na operacje (urolog?) powinien omowic z Toba wyniki biopsji i przedstawic propozycje leczenia.
Ostateczna decyzje podejmuje pacjent czyli TY.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 15:09
autor: Krzy50
Przed odbiorem wyników poczytałem to forum, więc po odbiorze [wyniku biopsji] domyśliłem się co mnie czeka, urolog tylko potwierdził moje (Wasze) przypuszczenia czyli zalecił PR.
Naysował jak będzie się to odbywało, ale nie za dużo zapamiętałem (pewnie z nerwów), będę rozcięty od pępka w dół.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 15:14
autor: zosia bluszcz
Krzy50 pisze:będę rozcięty od pępka w dół.

No to jednak wiesz, ze ma to byc laparotomia.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 15:17
autor: Krzy50
Dzięki za nazwę, poszukam w necie na czym to polega.

Nieprzeczytany post: 20 lut 2012, 21:26
autor: kris1
Witam.

No to jednak wiesz, ze ma to byc laparotomia.

Zosiu, to nie do końca prawda.
Prostatektomia radykalna z dostępu załonowego, to nie jest laparotomia.
"Laparotomia" :
..."oznacza zabieg chirurgiczny, polegający na otwarciu jamy brzusznej przez przecięcie skóry, tkanki podskórnej, powięzi oraz mięśni i błony otrzewnej"
RP wykonuje się poza otrzewnowo,w przeciwieństwie np. do otwartej limfadenektomii miedniczej,którą ostatni przechodziłem.
I co Wy o Profesorze w takim zamaskowaniu?
Pozdrawiam.
kris.

Nieprzeczytany post: 21 lut 2012, 08:37
autor: zosia bluszcz
kris1]
[quote pisze:
No to jednak wiesz, ze ma to byc laparotomia.

Zosiu,to nie do końca prawda.
Prostatektomia radykalna z dostępu załonowego,to nie jest laparotomia.

Tak mowisz?

Przeczytaj zatem artykul pt:
Laparotomia Pfannenstiela (pozioma - nisko, patrz link nizej) vs laparotomia pionowa u pacjentow poddanych RRP z zastosowaniem znieczulenia podpajeczynowkowego SAB ( sub- arachnoid block).

Ale moze to znowu jakas polska medyczna specialite de la maison?

Pfannenstiel versus Vertical Laparotomy in Patients Undergoing Radical Retropubic Prostatectomy [/u]with Spinal Anesthesia: Results of a Prospective, Randomized Trial

Objective:
To evaluate the impact of a standard vertical laparotomy versus a Pfannenstiel transverse laparotomy on intra-, peri-operative, and 6-month follow-up outcome in patients undergoing radical retropubic prostatectomy with pelvic lymphadenectomy with spinal anesthesia.

http://www.europeanurology.com/article/S0302-2838(04)00392-6/fulltext


Tu maly doksztalt dla wszystkich na temat operacyjnych ciec brzusznych:


Applied anatomy: The construction of the human body.
Abdominal Incisions

http://chestofbooks.com/health/anatomy/Human-Body-Construction/Abdominal-Incisions.html

Nieprzeczytany post: 21 lut 2012, 13:42
autor: kris1
Witam.
Zosiu.W określeniach medycznych zawsze istnieje możliwośc udowodnienia,że Ten/Ta kto nie ma racji, rację ma.
Nie doszukujmy się szczegółów,bo przecież nie oto chodzi.
Jeżeli mówimy o standardowym RP z jednoczesnym usunięciem pęcherzyków nasiennych i węzłów chłonnych zasłonowych,a nie z "rozszerzoną limfadenektomią miedniczą ",to operacja jest wykonywana "poza otrzewnowo". Do przestrzeni jamy brzusznej ograniczonych błoną otrzewnową,operator nie ingeruje.
Zosia bluszcz pisze:Ale moze to znowu jakas polska medyczna specialite de la maison?

Tu myślę,że trochę przeginasz,bo:
1. dlaczego ..." może to znowu jakaś polska" ... ???
2. i .." medyczna specjalizacja domowa"... ???
- czy uważasz,że w Polsce nadal np."amputacje nogi" wykonuje się siekierą w znieczuleniu ogólnym "alkoholowym- samogonem",a ekstrakcję zęba "sznurkiem i drzwiami" ,czy też ( mamy już 21 wiek) "szczypcami ( kombinerkami) warsztatowymi" ?
Zapewniam Cię,że nie jest aż tak "barwnie".
Tu maly doksztalt dla wszystkich na temat operacyjnych ciec brzusznych:

http://chestofbooks.com/health/anatomy/ … sions.html

- a chodziło,o szczegółowe określenie "laparotomii" i odniesienie do RP z dostępu załonowego.( ??? )
Dzięki za dokształt.
Pozdrawiam.
kris.

Nieprzeczytany post: 21 lut 2012, 14:13
autor: zosia bluszcz
Kris, nie bardzo rozumiem Twoj dlugi i zawily wpis wyzej.

Laparotomia = rozciecie powlok brzusznych tak jak kraniotomia = rozciecie kosci czaszki.

Nieprzeczytany post: 23 lut 2012, 17:29
autor: Krzy50
A wracając do mojej sprawy,to mam problem innego rodzaju ,jeszcze nikt z rodziny nie wie o mojej przygodzie ze skorupiakiem (poza lekarzem ,pracodawcą i przyjaciółką), a mam do pogadania z córkami i mamą ,żona to się od nich dowie. Macie jakieś przykłady? Bo oszukać za bardzo to się ich nie da.

Nieprzeczytany post: 23 lut 2012, 17:48
autor: miromat
Krzy50 pisze: Bo oszukać za bardzo to się ich nie da.


I nie warto, to nie jest żaden wstyd, ani hańba. Po prostu powiedz im prawdę i jednocześnie może nakieruj ich na forum, niech same poczytają, uspokoją nerwy i pierwsze emocji, że to nie jest wyrok smierci, że jeszcze się trochę z Tobą pomęczą :)

Moja żona też w pierwszej chwili, kiedy jej powiedziałem ryknęła płaczem, ale potem już ze spokojem podchodziliśmy do tego i czykaliśmy na operację.
A co do operacji to patrz na to jak na bonus którym jest szybka i całkowita szansa pozbycia się choroby. Poczytaj może moją historię, jestem w podobnej sytuacji co Ty.

Nieprzeczytany post: 23 lut 2012, 18:57
autor: RaKaR-szef forum
Krzy50 pisze:A wracając do mojej sprawy,to mam problem innego rodzaju ,jeszcze nikt z rodziny nie wie o mojej przygodzie ze skorupiakiem (poza lekarzem ,pracodawcą i przyjaciółką), a mam do pogadania z córkami i mamą ,żona to się od nich dowie. Macie jakieś przykłady? Bo oszukać za bardzo to się ich nie da.

Ja, zaznaczam - ja, zrobiłbym tak:
Zaprosiłbym najbliższych na niedzielny obiad, ubrał w ślubny garnitur i po spożyciu rosołu z kury i potrawki z tej kury (tradycyjnie), oznajmił:
Mam dwie wiadomości, dobrą i złą
,
1. Nareszcie zaczynam dbać o zdrowie, byłem u lekarza i zamierzam dalej to robić.
2. Mam raka - i położył na stół wyniki badań.
Po czym dokończył: Teraz idę na piwo, wrócę za godzinę, a ty żono ma, dalej poprowadź tę konferencję.

Nieprzeczytany post: 24 lut 2012, 13:24
autor: annddy
Żonie to musisz powiedziec o chorobie ,bo i tak sie wyda.

Nieprzeczytany post: 24 lut 2012, 14:53
autor: zosia bluszcz
Krzy50 - wyloz Rodzinie kawe na lawe. I podaj namiary na nasze forum na wypadek gdyby ktos chcial sie doksztalcic.
pzdr
zosia

Nieprzeczytany post: 27 lut 2012, 14:37
autor: dunol
Krzy50 pisze:A wracając do mojej sprawy,to mam problem innego rodzaju ,jeszcze nikt z rodziny nie wie o mojej przygodzie ze skorupiakiem (poza lekarzem ,pracodawcą i przyjaciółką), a mam do pogadania z córkami i mamą ,żona to się od nich dowie. Macie jakieś przykłady? Bo oszukać za bardzo to się ich nie da.


Najpierw powiedz żonie i dzieciom o przyjaciółce.
Potem raka jakoś przełkną.

Nieprzeczytany post: 27 lut 2012, 17:31
autor: RaKaR-szef forum
dunol pisze:Najpierw powiedz żonie i dzieciom o przyjaciółce.
Potem raka jakoś przełkną.


Taaa, można rzec, klasyka. Biedne te żony, zawsze na końcu dowiadują się o ....
Nie ma, jak stara, sprawdzona żona.
Dowciapna ta nasza Dunolka.

Nieprzeczytany post: 27 lut 2012, 21:38
autor: Krzy50
Dunol napisała
"Najpierw powiedz żonie i dzieciom o przyjaciółce.
Potem raka jakoś przełkną."
Kulą w płot o przyjaciółce już wiedzą.

Nieprzeczytany post: 27 lut 2012, 22:04
autor: annddy
annddy pisze:Żonie to musisz powiedziec o chorobie ,bo i tak sie wyda.

Kulą w płot to było tu.
Przyjaciołka?No to masz ciekawa jazdę.Podejrzewam ,że dzieci sa dorosłe ,z kims o tym swinstwie musisz pogadac ,więc ......

Nieprzeczytany post: 27 lut 2012, 23:09
autor: smok45
Post Dunol był zabawny.Natomiast dalsze wałkowanie prywatnych relacji Krzy50 to już wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
Dyskutujmy o sprawach medycznych,bez moralizowania.
Andrzej

Nieprzeczytany post: 28 lut 2012, 00:27
autor: RaKaR-szef forum
smok45 pisze:Post Dunol był zabawny.Natomiast dalsze wałkowanie prywatnych relacji Krzy50 to już wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
Dyskutujmy o sprawach medycznych,bez moralizowania.
Andrzej

Słusznie Andrzejku, kręgosłup moralny forum musi być czysty, lśnić jak majtki papieża.
Wyluzuj, Krzych50 jest dużym chłopczykiem i takie żarty, zapewne, nie są mu obce.
Hrzych50 zadał pytanie, jeżeli możesz, odpowiedz. Ja to zrobiłem parę dni temu, jeśli nie zauważyłeś.
Naprawdę bym tak zrobił, jak napisałem, choć może to wyglądać na żartobliwą formę załatwienia sprawy.

Nieprzeczytany post: 28 lut 2012, 09:13
autor: smok45
Władku.Moja uwaga o wtykaniu nosa odnosiła się do Annddy'ego a nie do Ciebie.Nazywanie "świństwem"posiadanie przyjaciółki nie było z jego strony, ani eleganckie, ani potrzebne.

Andrzej

Nieprzeczytany post: 28 lut 2012, 09:27
autor: wlobo135
Kochani ......zaczynacie komedię pomyłek. Krzy50 prawdopodobnie rozstał się z żoną i mieszka z przyjaciółką, a Annddy świństwem nazwał raka prostaty.
Za pokutę proszę wszystkich uczestników nieporozumienia napisać przynajmniej po jednym dobrym dowcipie w Humorze. :)

Nieprzeczytany post: 28 lut 2012, 09:36
autor: smok45
Włodku!Jesteś nieoceniony.Zupełnie opacznie zrozumiałem post Annddy'ego.Masz rację.Świństwo to rak.Annddy,przepraszam.Tak zareagowałem,bo nie lubię wścibstwa i moralizatorstwa.Na szczęście to nie w tym wypadku.

Andrzej

Nieprzeczytany post: 28 lut 2012, 17:53
autor: Krzy50
Ja również przepraszam za powyższe teksty,czytam Wasze posty i próbuje coś z nich wyszukać pożytecznego dla mnie,pozostał już mi tylko 1 miesiąc do operacji .Fakt, wytrzymać ze swoimi nerwami nie jest łatwo, a pewnie będzie jeszcze gorzej. W przyszłym tygodniu muszę poinformować bliskich ,zwlekałem bo w sobotę było wesele bratanka a w najbliższą 60. ur koleżanki,nie można im psuć humoru.

Nieprzeczytany post: 29 lut 2012, 09:17
autor: smok45
Krzy.Na nerwy doskonale działa sport.A w Twojej sytuacji najważniejsze mięśnie to mięśnie dna miednicy.Im lepiej je wytrenujesz,tym krócej po operacji będziesz popuszczał.Możesz nawet kilka razy w ciągu dnia wykonywać ćwiczenia Kegla.
Nie czekaj na czas po RP,ćwicz od dziś.
Andrzej

Nieprzeczytany post: 29 lut 2012, 11:42
autor: Krzy50
Dzięki za rady Smok45,poczytałem i zacznąłem ćwiczyć bo mój urolog na pytanie o mięśnie Kegla lekko się uśmiechnął i coś powiedział o kobietach w ciąży... , nie wiele wysiłku to kosztuje więc dlaczego mam nie próbować ,biorąc pod uwagę Wasze doświadczenie - już ćwiczę.
pozdrawiam

Nieprzeczytany post: 01 mar 2012, 16:12
autor: akytom
Witam. Jak zapewne już przeczytałeś nerwy są złym doradcą i zupełnie niepotrzebne. Spróbuj na spokojnie i na zimno rozważyć wszystkie aspekty tej sytuacji. Wszystko się poukłada. Przecież sytuacje wyjsciową masz o niebo lepszą niż wielu tu obecnych. Przeczytaj mój dzisiejszy wpis - przecież to dopiero poczatek trzeciej doby po RP. Będzie dobrze. Pozdrawiam.

Nieprzeczytany post: 02 mar 2012, 00:06
autor: dunol
A może w dziale ogólnym pogadamy o tym, jak informować rodzinę o problemie?
I nie tylko rodzinę, bo przyjaciele/znajomi też powinni rozumieć, dlaczego nie mamy ochoty na imprezy, wygłupy, dlaczego tak bardzo zmieniły nam się priorytety.

Zaproponowane tu metody prawie "na kaprala" ( A wy, Kowalski, gdzie się pchacie, przecież matki już nie macie), nie są chyba najszczęśliwszym pomysłem.

Starszym, schorowanym rodzicom może nic nie mówić, bo ja wiem...
Nasza mama nie wie.

Bliskich, nawet dorosłych, trzeba chyba chronić, nie szokować od razu diagnozą, która brzmi jak wyrok, informować stopniowo - jest problem, jest podejrzenie, no niestety nie jest dobrze, ale to początkowe stadium, będzie leczenie, szanse są duże.

Pamiętajmy o jednym - ten rak jest inny, niż wszystkie. Oczywiście są wyjątki, ale najczęściej to choroba przewlekła, można z nią żyć i kilkanaście lat; przy odpowiednim leczeniu dłużej.
Tymczasem w powszechnej świadomości diagnoza rak oznacza tylko kilka lub kilkanaście miesięcy życia. Potem może być zdziwienie, że żyjesz, pracujesz, masz się dobrze.

Nieprzeczytany post: 02 mar 2012, 10:43
autor: Krzy50
akytom napisał:
"przecież to dopiero poczatek trzeciej doby po RP"
jak tak człowiek się czuje po RP to powoli przestaję się bać! Dzięki za rady,sam Twój stan i nastrój jest dla mnie panaceum.
dunol napisał:
"Bliskich, nawet dorosłych, trzeba chyba chronić, nie szokować od razu diagnozą, która brzmi jak wyrok, informować stopniowo"
ja właśnie przyjąłem gradację informacyjną ,na początek 1 lub 2 osoby będą posiadać pełną info ,reszta (jak najdłużej) będzie karmiona drobnymi info (a to kontrola,biopsja,obserwacja szpitalna itd),lecz po powrocie ze szpitala "mleko się wyleje" ,ale może nie całkowicie.
Napisał również:
"ten rak jest inny, niż wszystkie"
Tylko samo słowo -RAK- dla większości mówi jedno,potrzeba czasu aby do tego ich (otoczenie) przekonać.

Nieprzeczytany post: 06 mar 2012, 12:06
autor: Krzy50
Ktoś napisał ,że skorupiaka "zadepcze w górach" ,a ja próbowałem go upić i nie wiem jakie są efekty (u skorupiaka) bo u mnie lekki ból głowy,ale za to "potrenowałem" mięśnie Kegla ,a po paru piwach było co i czym trenować!! Wszak zostały 3 tygodnie do całkowitej prohibicji!Nadmieniam ,że nie odczuwam żadnych dolegliwości (związanych ze skorup...).

Nieprzeczytany post: 06 mar 2012, 13:36
autor: anko2
Musisz uważać, żeby nie nabawić się jakiejś infekcji np spowodowanej zbyt zimną gorzałką lub browarem, bo moim zdaniem może to przyśpieszyć rozmnażanie się skorupiaka. A mam ku temu powody. A drugie to, żeby Twój operator był w pełni sprawny - u niego infekcja dróg oddechowych raczej zmniejsza jego sprawność. Więc trzeba zachować rozwagę w spożywaniu płynów - no poza herbatą. Pozdrawiam i życzę dobrych wyników po zabiegu. Anko

Nieprzeczytany post: 06 mar 2012, 14:09
autor: kangur__2007
Krzy50 pisze:Wszak zostały 3 tygodnie do całkowitej prohibicji!N


Nie całkowitej, tylko czasowej, do czasu wygojenia zespolenia cewki moczowej z szyją pęcherza moczowego. Potem przepłukiwanie dróg moczowych jest nawet wskazane. Zapytaj lekarza. Ja, mieszkając w kraju gdzie piwo jest napojem narodowym, przed prostatektomią lubilem i po prostatektomii też lubię.

Nieprzeczytany post: 06 mar 2012, 22:18
autor: Krzy50
Kagur umiesz pocieszyć , a ja bardzo lubię ten napój (czytaj piwo).
pozdrawiam

Nieprzeczytany post: 07 mar 2012, 00:13
autor: janusz41
Witaj Krzysio50!
Ja miałem operację wykonano laparoskopowo, może warto o tym pomyśleć. Nie masz wysokiego Gleasona oraz T1, to nie jest źle aby pomyśleć o takim właśnie zabiegu w Twoim przypadku.

Nieprzeczytany post: 07 mar 2012, 00:41
autor: zosia bluszcz
janusz41 pisze:Witaj Krzysio50!
Ja miałem operację wykonano laparoskopowo, może warto o tym pomyśleć. Nie masz wysokiego Glisona oraz T1 to nie jest źle aby pomyśleć o takim właśnie zabiegu w Twoim przypadku.


Janusz,

Ja bym tak nie zachecala do operacji laparoskopowej.
Zauwaz, ze ty takowa miales i byc moze nie byl to najlepszy pomysl zwlaszcza, ze Gleason w Twoim przypadku okazal sie w znacznym stopniu niedoszacowany.

Nieprzeczytany post: 07 mar 2012, 00:49
autor: janusz41
Witaj Zosiu!
Ja przed operacją miałem Gleason 3+4, to fakt czyli nie mały, to fakt. Po operacji 4+5.
Mnie do LPR namówili urolodzy.

Nieprzeczytany post: 07 mar 2012, 10:28
autor: kangur__2007
janusz41 pisze:Witaj Krzysio50!
Ja miałem operację wykonano laparoskopowo, może warto o tym pomyśleć. Nie masz wysokiego Glisona oraz T1 to nie jest źle aby pomyśleć o takim właśnie zabiegu w Twoim przypadku.



W sprawie prostatektomii laparoskopowej kontra otwartej też już wielokrotnie biliśmy pianę:

Prostatektomia laparoskopowa czy otwarta?

Chirurgia prostaty ma ugruntowaną reputację delikatnej i trudnej technicznie, a poprawne wykonanie radykalnej prostatektomii zabiera kompetentnemu chirurgowi 3-5 godzin. To zdecydowanie nie jest wyrostek robaczkowy.

Prostatektomia laparoskopowa jest świetna dla ośrodka, który ją wykonuje, bo:

pacjent leży krócej,
wychodzi szybciej,
mniej bólu,
mniej możliwych powikłań,
mniej koniecznej opieki pooperacyjnej,


a tym samym taki pacjent wychodzi ośrodkowi taniej we wszystkich kosztach, (personel, leki, zajęte łóżko), zabiegów można wykonać więcej, no i proporcjonalnie więcej kasy się na tym robi.

Natomiast dla pacjenta, prostatektomia laparoskopowa w porównaniu z otwartą może być albo świetna, albo nie całkiem świetna.

Porządne wykonanie prostatektomii laparoskopowej wymaga pierwszorzędnego chirurga, ktory najpierw wykonał kilkaset prostatektomii otwartych, a potem pod kierunkiem i osobistym nadzorem wybitnego specjalisty w dobrym ośrodku gruntownie nauczył się techniki laparoskopowej. W przeciwnym wypadku moga być kłopoty z niedoszczętnością zabiegu (pozostawieniem fragmentow narządu, a co za tym idzie komórek rakowych), jakich doświadczył między innymi nasz kolega z tego forum, Anko.

W Polsce jest wystarczająco trudne znalezienie chirurga, ktory w ogóle operuje prostatę na tyle często, że spełnia powszechnie przyjęty na świecie standard chirurga wyspecjalizowanego w prostacie - ponad 40 prostatektomii radykalnych rocznie. Jeszcze trudniejsze jest znalezienie chirurga mającego nie tylko duże doświadczenie w prostatektomiach w ogóle, ale duże doświadczenie w prostatektomiach wykonywanych w technice laparoskopowej w szczególności.

Urologów jest w Polsce około 800, nie wszyscy są chirurgami. Radykalnych prostatektomii wykonuje się ca. 300 na województwo rocznie, 4800 w skali calego kraju. Trudno powiedzieć, ile prostatektomii rocznie wykonuje przeciętny polski chirurg-urolog, zwłaszcza w mniejszych osrodkach, ale ci, którzy robią >40 rocznie prawdopodobnie stanowią raczej wyjątek niż regułę. Ideałem byłoby znalezienie chirurga-urologa specjalizującego się w onkologii urologicznej i operującego prawie wyłącznie prostatę , ale to może być dosyć rzadki ptak.

Według literatury, pacjenci operowani przez chirurgów robiących poniżej 40 prostatektomii rocznie, maja wyższe ryzyko gorszego wyniku i bardziej dotkliwe oraz długotrwałe skutki uboczne (nietrzymanie moczu, impotencja i in.).

Wykształcenie dobrego specjalisty od prostatektomii laparoskopowej wymaga wykonania kilkuset prostatektomii otwartych, a następnie kilkuset prostatektomii laparoskopowych, z czego połowę pod nadzorem bardziej doświadczonego chirurga-mentora. Otóż, ja się głęboko sceptycznie zapatruję na istnienie w Polsce warunków, funduszów i ośrodków dla takiego zachodniego modelu szkolenia chirurgów. Mogą istnieć pojedyncze znakomite i renomowane ośrodki, "lokomotywy postępu", napedzane siłą charakteru swoich szefów, ale jako całość kraj jest, moim zdaniem, po prostu za biedny na to, żeby mieć powszechnie dostępną chirurgię urologiczną na światowym poziomie.

Istnieje moim zdaniem jeszcze jeden argument na korzyść prostatektomii otwartej, mianowicie zupełnie kluczowa sprawa pooperacyjnej histopatologii. Zwłaszcza w Polsce, gdzie w ogóle nie jest łatwo uzyskać wysoką jakość oceny patologa. Jak napisał Turpin, polski patolog pracujacy w UK, do porządnej oceny histopatologicznej potrzebna jest prostata na tacy, wypreparowana w całości przez kompetentnego chirurga, organ jak z atlasu anatomicznego, otoczony nienaruszoną torebką, z przyczepionymi do niego pęcherzykami nasiennymi i kikutami nasieniowodów.

Można wtedy dokładnie ocenić takie rzeczy jak negatywne lub pozytywne marginesy chirurgiczne (brak lub obecność komórek nowotworowych w pobliżu linii cięcia), przekroczenie lub nieprzekroczenie przez nowotwór torebki prostaty, zajęte lub niezajęte pęcherzyki nasienne, położenie komórek nowotworowych wewnątrz prostaty, nacieki na naczynia krwionośne i wiazki nerwowe, obecność lub nieobecność komórek nowotworowych w okolicznej tkance tłuszczowej, procent objętości prostaty zajęty przez nowotwór, i inne szczegóły, które warunkują dalsze leczenie, a czasami mogą decydować o życiu lub śmierci.
W technice laparoskopowej prostata wychodzi na światło dzienne z definicji w kawałkach, bo trzeba ja wyciągać z pacjenta przez tą przysłowiową dziurkę od klucza, co stwarza dodatkowe trudności dla patologa, a zwłaszcza utrudnia ocenę stopnia doszczętności zabiegu i stanu marginesów chirurgicznych.


Nie jestem pewien jak jest z wykonywaniem w technice laparoskopowej PLND (Pelvic Lymph Node Dissection - resekcja wezłów chłonnych miednicy małej). PLND normalnie wykonuje się razem z prostatektomią w celu uzyskania materiału do badanuia histopatologicznego mającego wykluczyć rozsiew raka do regionalnych węzłów chłonnych. RRP + PLND to obecnie światowy standard prostatektomii otwartej. (RRP = Retropubic Radical Prostatectomy = prostatektomia radykalna z dostępu załonowego)
W warunkach ogólnie niskiej jakości usług histopatologicznych, dodatkowe trudności dla patologa wynikające z otrzymania do oceny rozkawałkowanej prostaty to jest ostatnia rzecz, jakiej polski pacjent potrzebuje.


Nawet w krajach Zachodu, gdzie nie ma kłopotu ze znalezieniem ośrodka kompetentnie wykonującego RRP w technice laparoskopowej lub używającego wielomilionowej wartości robotów chirurgicznych, za 'złoty standard' chirurgiczny w raku prostaty uważa sie nadal RRP + PLND w technice otwartej.

Ja sam, po zapoznaniu się z literaturą i szczegółowych dyskusjach z lekarzami zdecydowalem się na prostatektomię otwartą, choć tu gdzie mieszkam (Australia) nie byłoby żadnego kłopotu ze zrobieniem tej operacji w technice laparoskopowej, lub ze wspomaganiem chirurga przez super-robota chirurgicznego DaVinci, zaś mój chirurg pracuje w warunkach, gdzie nikt nie zna słów "nie ma", "za drogo", "za trudne" albo "za miesiąc".

Nota bene: mój australijski chirurg w ogóle nie oferuje swoim pacjentom LRP (Laparoscopic Radical Prostatectomy) ani RALRP (Robotically Assisted Laparoscopic Radical Prostatectomy), bo ma skrupuły etyczne, które motywuje tym, że zanim by się naprawdę dobrze nauczył LRRP/RALRRP, to pierwszych 100-200 pacjentow miałoby potencjalnie gorsze wyniki niż ze zwykłej RRP, a to jest dla niego etycznie nie do przyjęcia.

Z wlasnego doświadczenia załonowej prostatektomii otwartej oraz z rozmów z osobami, które miały ten sam zabieg robiony w wersji laparoskopowej, mogę powiedzieć, że przy prostatektomii otwartej jest trochę więcej zachodu dla pacjenta niż przy laparoskopowej:

* dłużej na silnych dożylnych środkach przeciwbólowych (dla mnie - trzy doby po RRP ,w tym półtorej doby na intensywnej opiece medycznej, z tlenem);
* dłużej z cewnikiem (dla mnie - trzy tygodnie),
* 2-3 dni dłużej w szpitalu;
* 10-15 centymetrowa dziura w brzuchu, która musi sie zagoić;
* dłużej na zwolnieniu chorobowym (6-8 tygodni po RRP zamiast podobno 2-3 tygodnie po LRRP);
* powolniejsza rekonwalescencja, bo ogólnie więcej gojenia.


Ale dla mnie - może niekoniecznie dla każdego, ale dla mnie na pewno - wszystkie te niewygody razem wzięte są całkiem umiarkowaną i przystępną ceną do zaplacenia za to, że po prostatektomii otwartej uzyskuje się najdokładniejszą z możliwych ocenę histopatologiczną, pozwalajacą szczegółowo ocenić rokowania.

To jest ważne, bo przypadki klinicznego niedoszacowania stopnia zaawansowania i agresywności raka prostaty przed operacją są pospolite. Przedoperacyjna diagnostyka jest z natury rzeczy nieprecyzyjna - biopsje mają margines błędu, oraz nie dają wglądu w całość sytuacji w okolicach prostaty, a badania obrazowe są stosunkowo mało czułe.

Dopiero w wyniku dokładnej ekspertyzy całości wyciętego chirurgicznie gruczołu i węzłów chłonnych, starannie wykonanej przez kompetentnego patologa, pacjent i jego lekarz prowadzący otrzymują wiarygodną informację o stanie zaawansowania choroby, ostateczny wynik TNM, i solidne podstawy do sformułowania prognozy, co z tego dalej będzie.

Oprócz planowania dalszego leczenia, posiadanie wiarygodnej informacji histopatologicznej ma kapitalne znaczenie dla psychologicznej kondycji pacjenta (o czym wiem z własnego doświadczenia). Jak pacjent i rodzina wiedzą na podstawie pooperacyjnych wyników hist.-pat. że pacjent ma 97% szans przeżycia następnych dziesięciu lat bez wznowy, to się nie zamartwiają po nocach, że jest śmiertelnie chory i zaraz umrze.

Również spojrzyj tu: artykuł na temat kompetencji wymaganej od brytyjskiego chirurga wykonującego prostatektomię radykalną metodą laparoskopową.

http://www.gladiator-olsztyn.pl/viewtopic.php?pid=16102#p16102
http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1464-410X.2008.08169.x/pdf

A potem znajdż w Polsce chirurga, który zoperował - wszystko jedno, jaką metodą - 143 przypadki raka prostaty rocznie przez siedem kolejnych lat, tak jak brytyjski autor linkowanego artykułu.

Nieprzeczytany post: 07 mar 2012, 17:48
autor: Krzy50
Lekarz prowadzący oferował laparoskopie ,polecił Bydgoszcz,Kielce,Warszawę,jednak czytając to forum byłem zdecydowany na PR,poza tym odległość od domu ośrodków czyli problemy logistyczne. Szpital w Poznaniu mam w odległości ok 6 km i ma całkiem niezłych operatorów.