POGADUCHY O WSZYSTKIM

[wlobo135]

Tadeusz, z Twojego powyższego postu wynika że nadal nie akceptujesz "pogaduchowych" postów na naszym forum. Przykro mi że jesteś niezadowolony z układu forum ale zdecydowana większość forumowiczów je lubi i akceptuje więc musimy akceptować vox populi. Poznaliśmy już Twój punkt widzenia i wydaje mi się że możesz na tym zakończyć swoje uwagi na ten temat.

Zgadzam się w zupełności z opinią Dunol że "Główna" strona forum jest niedobra i powinna być przeredagowane. Powinna się na niej znaleźć krótka informacja gdzie jest podstawowa wiedza dla początkujących, jak wejść na medyczne wątki i duży przycisk "Forum" lub/i "Aktywne tematy".
W związku z tym mam propozycję aby nasi koledzy zaprojektowali i przesłali nam swoją wizję głównej strony. Mam nadzieję że i Ty Tadeuszu prześlesz nam swój projekt.
Odpowiedzialny za zaprojektowany układ forum
Włodek

[wlobo135]

A utworzenie innego wejscia dla "klubu" wcale nie jest takie proste-patrząc od strony technicznej.

Edytka masz rację. W chwili obecnej to będzie niewykonalne.

Edytka jak Twoje oko i co dała wizyta w Warszawie?

[Władek]

W dalszym ciągu kilka osób nie rozumie, że ja i wielu INNYCH umieją się poruszać w internecie i po NASZYM FORUM. Szanuję osoby, które czynią wykresy i starają mnie przekonać, że wszystko jest ok. Inni uważają, że powinienem wiedzieć" pod który krzaczek sikają ich psy" i czy komary lub komarzyce nas rąbią. Mnie na Forum to nie interesuje. Szukam podobnych sobie i porad jak sobie w podobnych nieszczęściach radzą.
Za wielu z Panami jestem całym sercem i duszą. Wiem jak mężczyzna przeżywa PR. HT i RT. Ja dzięki Forum, nałykałem się sporo wiedzy i pragnę ,aby podobni mi mogli poważnie GLADIATOR OLSZTYN traktować. Tadeusz.

Tadeuszu 1 - właściwie z Twojego postu zrozumiałem, że szukasz sobie podobnych, i nie możesz ich znaleźć, bo ludzie niedobre jakieś są, i fanzolą o np. komarzycach. W ostatnich postach, w ich znacznej większości piszesz, że Ci się nie podoba, to, owo, tamto. Jakoś merytoryki nie widzę w tym co piszesz, tylko okładasz i okładasz. Takie są Twoje problemy? Ręce opadają.

Byłbym głupcem do kwadratu, gdybym zachwycał się i poprzestał na tym ukaładzie strony, jaka jest.
Zalogowałem się jako zwykły forumowicz, bez admin. uprawnień.

Każdy ma swojego bzika, inaczej - upodobania. Zatem prześledźmy okiem nuworysza, potrzebującego wiedzy.
Proszę spojrzeć na strzałki. Powiedzmy, nie chcę się rejestrować, a znaleźć informację, np. o abirateronie. Więc wpisuję w "szukaj" i "wyświetl wyniki", tu trzeba wybrać - to po prawej stronie. "Szukaj" mamy też na górze. Teraz pytam, czy istotnie poszukującego obchodzą aktywne tematy, albo najnowsze posty? I komu przeszkadza info o możliwości posłuchania muzyki? Jest także info, iż jesteśmy w Wiki-pedii. Cała górna belka informuje, ze mamy do czynienia z rakiem prostaty i problemami z gruczołem krokowym. Dalej jest logo Gladiatora i wstawione przeze mnie (tymczasowo) info, iż wspieramy się zewsząd, z różnych zakątków globu (niech trochę powisi). Pod tym są przyciski do różnych gatunków muzyki. Gdybym pierwszy raz spojrzał, pomyślałbym, że na forum, niekoniecznie biczują się z powodu chorobowych zmartwień, że tu są normalni ludzie . Przecież na sali chorych, też niektórym przeszkadzają grające telewizory, ba nawet spotkałem się z określeniem, a na chrem ten telewizor, bo tu ludzie cierpią, leczą się i powinna być pełna powaga.

Google Analytics, wielokrotnie pisałem, że informuje o "stałych użytkownikach", których aktualnie mamy ponad 13000. To nieprawda, że nie przybywa nam nowych zarejestrowanych użytkowników, i ze piszą tylko wtedy, gdy inni nie rozmawiają o komarzycach, czy innych czworonożnych.

Każdy z nas przegląda wiele różnych stron, forów - czy naprawdę są takie bez uwag? Ile razy muszę szukać sposobów, by wydobyć to, co mnie interesuje. Często nowo zarejestrowani szukają tego, co mają pod nosem, i ja to mogę zrozumieć, ale szukanie problemów tam, gdzie są one znikome?

Nie jestem inżynierem dusz, w zw. z tym zapytam Panie Psycholożki, czy ten układ strony z forum jest czytelny, i co należałoby zmienić.

Zauważyłem, że "czworonożni" skulają uszy po sobie, gdy po raz kolejny ktoś próbuje wkładać kij w szprychy, i udają się na wewnętrzną emigrację.

Moja porada:

Proszę wpisywać w "Szukaj" słowo określające informację np. mocz, po rozwinięciu listy informacyjnej, użyć kombinacji klawiszy Ctrl + F i w otwarte okienko wpisać np. dwa wyrazy np. nietrzymanie moczu, kliknąć Enter. Przykro mi, ale bez minimalnego wysiłku, nie da się.

W sumie mam już dość w wakacyjnym czasie (w Loch Ness szukać dziwoląga), wyjaśniać, że chorzy i osoby wpierające, prócz choroby, chcą także porozmawiać o innych sprawach, radościach. Cieszę się, że dzięki forum zawiązały się przyjaźnie, że tym, co ich połączyło, jest przeważnie rak prostaty.

[img=894x818]http://images66.fotosik.pl/46/f90158a6a02d9cf1.jpg[/img]

[smok45]

No i po raz czterdziesty,Tadeusz swoim bezsensownym narzekaniem, rozkręca niepotrzebną dyskusję.Myślę,że poszukujący informacji lub rady,nie klikają w "aktywne tematy" czy "najnowsze  posty",tylko jadą w dół do działów merytorycznych.Te pierwsze raczej interesują stałych bywalców.
Zdziwiła mnie obserwacja Dunol,mówiąca  o istniejącej zależności między ilością nowych rejestrowań a aktualnymi tematami postów.Chyba zbyt pochopnie wyciągasz wnioski i formułujesz twierdzenia.
Moim zdaniem układ Forum jest czytelny i łatwo tu znaleźć poszukiwane informacje.Jedynie co warto zrobić, to zredukować niektóre działy np."Porozmawiajmy.." nie wymaga w ogóle dzielenia,bo i tak mało kto te podziały respektuje.
Co do pogaduszek to są one potrzebne,bo wiele osób chce zachować związek z innymi forumowiczami a niekoniecznie doradzać czy rozpamiętywać swoje kłopoty.I ten dział to zapewnia.

[annddy]

Nie dziwota, ze Mrozek musial z Polski wyemigrowac (i to 2 razy).

Mogę się zaśmiać?
Dziękuję.
HA, ha, ha ..........
Słuchać na Antypodach?
Dziękuję za uwagę.

Artykuł z Rzepy.
Tak, zamierzam osiąść w Nicei i tam dokonać żywota – powiedział wczoraj „Rz” wybitny dramaturg, prozaik i satyryk

Tym samym potwierdził pojawiające się już wcześniej w Krakowie informacje o planach ponownej emigracji z Polski. – Mam prawie 80 lat i już czas na spoczynek. W Nicei jest dobry klimat – tłumaczy Sławomir Mrożek. Czy walory francuskiego miasta są jedynym powodem przenosin? W Krakowie pojawiły się pogłoski, że Mrożek od dawna jest zniesmaczony tym, co się dzieje w Polsce. Jego znajomi opowiadają, że źle znosił zwłaszcza dwa lata rządów PiS.

– Spodziewałem się od pana tego pytania. Mogę zapewnić, że chodzi mi tylko o spokój – mówi reporterowi „Rz” Sławomir Mrożek i dodaje: – Jestem tu 13 lat. Każdy obywatel, nawet Polak, ma prawo do odpoczynku.

Kiedy nastąpi przeprowadzka? Tego pisarz nie chce na razie ujawniać. – Ten czas się zbliża – mówi tajemniczo. Nie podaje też szczegółów przenosin. Wyjaśnia, że „za trzy dni” wyjeżdża wraz z żoną do Francji, ale tylko na krótko. Powróci, by jeszcze przez pewien czas pobyć w Krakowie.

Jak dowiaduje się „Rz”, przeprowadzka może nastąpić wczesnym latem. Pisarz zlikwidował własne mieszkanie i przeniósł się do żony w tej samej kamienicy. W środowisku biznesowym Krakowa pojawiły się informacje, że Susana Osorio-Mrożek likwiduje interesy w tym mieście. Pozbywa się m.in. udziałów w restauracji Wentzl.

Przyjaciele Mrożków mówią, że ich obecny krótki wypad do Francji jest związany z poszukiwaniem domu w Nicei. – Mają tam sporo znajomych, będą się dobrze czuli – podkreślają.

Decyzję Mrożka komentuje prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski: – Możemy tylko żałować, bo jest wielką i szanowaną postacią naszego miasta. Ale nie można odmówić mu prawa wyboru miejsca pobytu. Dzięki otwarciu granic wielu Polaków kupuje posiadłości we Francji, Włoszech czy Hiszpanii i tam osiedla się na stałe lub spędza wolne chwile.

Będzie to już druga emigracja z Polski autora „Tanga”. Pierwszy raz wyjechał w 1963 roku, mając 33 lata. Mieszkał we Włoszech, Francji, USA, Niemczech i Meksyku.

Dla sposobu myślenia Mrożka o Polce i świecie emigracja miała fundamentalne znaczenie. Pozwoliła mu doświadczyć „bycia gdzie indziej” i spojrzenia z dystansem nie tylko na polskie stereotypy, ale również na mitologię Zachodu.

W roku 1996 wrócił do Polski i zamieszkał w Krakowie. Został bardzo ciepło przyjęty. W 2002 roku przeżył udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Wskutek tego utracił możliwość posługiwania się językiem zarówno mówionym, jak i pisanym. Dzięki terapii, która trwała około trzech lat, odzyskał zdolność pisania i mówienia. Świadectwem tamtych przeżyć jest jego autobiografia „Baltazar”.

[annddy]

Chętnie czytam uwagi dot. działania forum, nawet te uszczypliwe, ale to raczej mnie mobilizuje. Każdy ma prawo do wolnego słowa, o ile nie dotyka kogoś osobiście, nie obraża, nie robi mu przykrości.

Skąd taka nagła zmiana postawy, cytowany post z 20.07.2014

[smok45]

Kangurze.Zapewne Australia jest bogatsza od Polski,życie tam przyjemniejsze,opieka lekarska lepsza, a wasi dickhead politicians mają IQ wyższe od naszych pajaców z Wiejskiej.
Ale,na Boga,czemu czytając Twoje posty na ten temat,czuję się za to wszystko osobiście odpowiedzialny?

[kangur__2007]

Ale,na Boga,czemu czytając Twoje posty na ten temat,czuję się za to wszystko osobiście odpowiedzialny?

No bo jest to zgodne ze stanem faktycznym - jako obywatel i podatnik masz jakąś swoją działkę odpowiedzialności za te porządki. Może niewielką, ale na pewno nie zerową. Nie do utrzymania jest popularna w kraju teoria, że za wszystko odpowiadają tajemniczy 'oni' i nikt poza tym, zwłaszcza w warunkach, kiedy w wyborach tylko wyjątkowo fatyguje sie do urny ponad 50% elektoratu.

Należy ci się całkowicie zasłużony komplement za wysoki poziom świadomości obywatelskiej, bo myślę, że większość twoich współobywateli i rówieśników nie czuje się za to odpowiedzialna w jakikolwiek sposób.

[dago]

Hiszpańscy psycholodzy opracowali dekalog bycia szczęśliwym. Jego podstawowa teza brzmi: „Szczęście nie jest stanem, tylko postawą wobec życia, dlatego można się go nauczyć”.

Zdaniem psychologów, do poczucia bycia szczęśliwym wystarczą trzy kroki.

Pierwszym krokiem jest robienie rzeczy, które sprawiają nam przyjemność: wąchanie kwiatów, spacer po parku czy zjedzenie ciastka.

Kolejny krok to aktywne spędzanie wolnego czasu. Dla jednych będzie to malowanie obrazu, dla innych pokrojenie sałatki. „Nie zastanawiaj się nad rezultatem, ciesz się czynnością, którą wykonujesz” – namawiają psycholodzy.

Ostatnim krokiem jest przynależność do grupy. Może nią być rodzina, przyjaciele czy drużyna piłki nożnej. Psycholodzy twierdzą, że wygrana w lotto czy awans w pracy daje tylko pozorne szczęście, które trwa nie dłużej niż trzy miesiące.

"Bardziej niż czegokolwiek - ludzie potrzebują akceptacji" [J. Powell]


Z życzeniami, by każdy, kto zagląda na to FORUM mógł powiedzieć, że jest szczęśliwym Człowiekiem

[annddy]

Dear Smok,
za 54 lata komuny też musisz wine udźwignąć na swoich barkach.

[el1948]

Bardzo trafną definicję bycia szczęśliwym Człowiekiem przytoczyłaś, Dago. Ona może być podsumowaniem dyskusji na temat kształtu forum, chociaż stawia też jedno pytanie. Takie mianowicie, czy swoim szczęściem warto dzielić się z tymi, którzy przynależą do grupy. Jeśli odpowiemy pozytywnie, to powinniśmy pozostawić forum takim, jakie jest.
Pozdrawiam w rześki wielkopolski poranek
Edward

[ewaryn]

Ze szczęściem (jakiej by tu definicji nie użyć- w każdym bądź razie ja czuję się szczęśliwa ) łączy się wzajemna życzliwośc, wyrozumiałość i uśmiech na twarzy. Uśmiechając się do ludzi świat staje się piękniejszy, drobiazgi sprawiają przyjemność.
O znaczeniu uśmiechu pisze się, że:
"Za każdym razem, gdy się uśmiechasz, czujesz przyjemność, radość i szczęście. Poza tym inni postrzegają Cię jako towarzyską i życzliwą osobę. Wzmacniasz też swój system immunologiczny i ćwiczysz przeponę"....
http://www.eioba.pl/a/3ge1/niesamowite-fakty-na-temat-usmiechu
Przesyłam Wam swój wirtualny uśmiech i ruszam z moimi czworonożnymi przyjaciółmi przez pola, bezdroża i łąki, bo później będzie gorąco.
Ewa

[kris1]

Dear Smok,
za 54 lata komuny też musisz wine udźwignąć na swoich barkach.

I żeby Ci nie było "za lekko" w tym dźwiganiu,to jeszcze wrzuć na plechy takie drobiazgi różniące Polskę od Australii jak:
- ustrój ( monarchia to monarchia,a nie "pseudo-demokratyczna(???) rozpierducha")
- fakt,że: ..." Australia jest krajem wysoko rozwiniętym, ze społeczeństwem wielokulturowym. W porównaniu z innymi państwami wskaźnik rozwoju społecznego (uwzględniający jakość życia, opiekę zdrowotną, przeciętną długość życia, poziom wykształcenia, swobodę działalności ekonomicznej, wolność osobistą i prawa polityczne) Australii jest bardzo wysoki i obecnie znajduje się na 2 miejscu po Norwegii."
- no i posiadane zasoby bogactw naturalnych:
boksyt;węgiel,ruda żelaza, złoto i diamenty ,które przecież ni jak się przekładają na rozwój gospodarczy ( ???),a tym samym wysokość stopy życiowej .
Smoku uważaj,bo pod takim ciężarem win konieczność zmiany Twego super awatara może się "komuś-???) bardzo nie spodobać i co wtedy?
Pozdrawiam.
kris.

[armands]

Ale za umieszczenie "tych, co byli tam na poczatku" w "Księdze Flory i Fauny" nie musimy przepraszać. Dobre i to!

Pozdrawiam serdecznie tych, co nogami do góry stąpają (bez względu na to, z której strony na nich patrzymy)
armands

[zosia bluszcz]

- ustrój ( monarchia to monarchia,a nie "pseudo-demokratyczna(???) rozpierducha")

W 1999 roku odbylo sie referendum w sprawie republiki (oraz preambuly do Konstytucji), ale jak widac, w dalszym ciagu jestesmy monarchia. I moze just as well ...

[kris1]

I moze just as well ...

Powiem więcej,lepiej niż dobrze.
I tu moim zdaniem kryje się ta tajemnica o której pisał Kangur ..."że za wszystko odpowiadają tajemniczy 'oni' i nikt poza tym "
Właśnie "oni " ,to wielka różnica.
A co do wyborów i frekwencji,to w Australii udział w wyborach jest obowiązkowy i to pod karą grzywny,a właściwie oddanie głosu ważnego jest tym obowiązkiem
..." Wybory w Australii są obowiązkowe dla wszystkich obywateli, kara za nieoddanie ważnego głosu wynosi 20 dolarów australijskich[4]. Według przepisów wyborczych obywatel zobowiązany jest oddać ważny głos. "
a u nas ,szkoda gadać (???).
Pozdrawiam
kris.

[zosia bluszcz]

Ale za umieszczenie "tych, co byli tam na poczatku" w "Księdze Flory i Fauny" nie musimy przepraszać. Dobre i to!

Pozdrawiam serdecznie tych, co nogami do góry stąpają (bez względu na to, z której strony na nich patrzymy)
armands

Nie bylo w Australii zadnej "Ksiegi Flory i Fauny" (Flora and Fauna Act).

It is also often stated the 1967 Referendum overturned the "Flora and Fauna Act," mandating that Indigenous Australians were governed and managed under the same portfolio as Australian wildlife. For instance, the Australian Broadcasting Commission's Mark Colvin said in 2007: "before that vote [the 1967 Referendum], Aboriginal people weren't counted as people, they came under the Flora and Fauna Act."[6] This statement is not correct. The 1967 Referendum did not repeal any such "Flora and Fauna Act"; indeed, no federal legislation existed under that name
Australian referendum, 1967 (Aboriginals)
http://en.wikipedia.org/wiki/Australian_referendum,_1967_(Aboriginals)

[armands]

Polskojęzyczna Wikipedia inaczej to widzi (a nawet B. Komorowski z Wikipedii czerpie wiedzę http://bi.gazeta.pl/im/3/7877/z7877713X.jpg)

Rządy Australii aż do połowy lat 60. XX wieku stosowały wobec Aborygenów politykę przymusowej asymilacji i dopiero wtedy wykreślono ich z oficjalnej Księgi Flory i Fauny (uznając ich za ludzi – stworzenia posiadające wolną wolę, zdolność logicznego myślenia oraz tzw. wyższą świadomość – i przyznając im prawa obywatelskie) tego kraju[potrzebne źródło] i przyjęto zasadę asymilacji dobrowolnej. Dopiero od 1984 mają pełnię praw wyborczych. Wśród Aborygenów występuje większe bezrobocie i alkoholizm, niż wśród pozostałej części ludności. Obecnie ich liczba ponownie maleje, a całą populację szacuje się na ok. 220 tys. osób.

13 lutego 2008 premier Australii wygłosił w parlamencie przemówienie, w którym przeprosił Aborygenów za dyskryminację i prześladowania, w tym praktyki tzw. skradzionego pokolenia.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Aborygeni_australijscy

[zosia bluszcz]

Kris1 napisał/a

Wybory w Australii są obowiązkowe dla wszystkich obywateli, kara za nieoddanie ważnego głosu wynosi 20 dolarów australijskich[4]. Według przepisów wyborczych obywatel zobowiązany jest oddać ważny głos.

$20, ale nie za oddanie niewaznego glosu! (przeciez glosowanie jest tajne wiec nikt nie wie czy delikwent oddal niewazny glos), tylko za nieglosowanie.
Wyborca ma do wyboru:
1. zaplacic kare
2. podac AEC akceptowalny powod nieglosowania
Jezeli ani nie zaplaci ani nie poda waznego powodu absencji wyborczej sprawa jest kierowana do sadu - kara do zaplacenia moze wyniesc wtedy $170 + koszta sadowe + ew. wpis do rejestru karalnosci.

What happens if I do not vote?
After each election, the AEC will send a letter to all apparent non-voters requesting that they either provide a valid and sufficient reason for failing to vote or pay a $20 penalty.

If, within the time period specified on the notice, you fail to reply, cannot provide a valid and sufficient reason or decline to pay the $20 penalty, then the matter may be referred to a court. If the matter is dealt with in court and you are found guilty, you may be fined up to $170 plus court costs and a criminal conviction may be recorded against you.

Voting within Australia – Frequently Asked Questions - Australian Electoral Commission
http://www.aec.gov.au/faqs/voting_australia.htm

W Nowej Poludniowej Walii, w przypadku wyborow stanowych/lokalnych, kara podstawowa wynosi $55.
Zwroc uwage na czesc "pay penalty" - frontem do klienta

Penalties for non voting (NSW)
https://www.elections.nsw.gov.au/voting/penalties_for_not_voting

[zosia bluszcz]

Polskojęzyczna Wikipedia inaczej to widzi (a nawet B. Komorowski z Wikipedii czerpie wiedzę http://bi.gazeta.pl/im/3/7877/z7877713X.jpg)

Rządy Australii aż do połowy lat 60. XX wieku stosowały wobec Aborygenów politykę przymusowej asymilacji i dopiero wtedy wykreślono ich z oficjalnej Księgi Flory i Fauny (uznając ich za ludzi – stworzenia posiadające wolną wolę, zdolność logicznego myślenia oraz tzw. wyższą świadomość – i przyznając im prawa obywatelskie) tego kraju[potrzebne źródło]

"Potrzebne zrodlo"
Wlasnie tutaj lezy pies pogrzebany.
Zrodla nie ma, bo nie istnieje.
Polska Wiki opowiada wyssane z palca dyrdymaly.


Tutaj zreszta tez:

Obecnie żyją głównie w rezerwatach, choć wielu z nich włączyło się w życie australijskiego społeczeństwa i pracują jako rolnicy albo hodowcy, a tylko kilkadziesiąt tysięcy rdzennych mieszkańców Australii kontynuuje tradycje swoich przodków.

W sprawie rezerwatow, autorom artykulu pomylili sie Indianie z Aborygenami.
Rolnikow i hodowcow w pojeciu europejskim u nas nie ma, wiec nie bardzo wiadomo co autor mial tutaj na mysli.

[armands]

Tylko Polacy, za wszystko muszą przepraszać (nawet nie chce mi się cytować, za co)
...ale to mamy we krwi

Pozdrawiam Zosiu
armands

[el1948]

A ja ugryzłem się w język! Nie, aby nie kontynuować polemiki z Tadeuszem, ale dosłownie - wczoraj przy śniadaniu. Niby nic nadzwyczajnego, jednak mam problem. Xarelto brane przeciwzakrzepowo sprawiło, że przez całą dobę sączy się krew i nie zamierza przestać. Nie jem, okładam jęzor lodem, bo tylko tyle w przyczepie kempingowej mogę zrobić, ale obawiam się, że sprawę, czyli ugryziony język, musi wziąć w swoje ręce chirurg. W Witkowie, w Gnieźnie czy w Poznaniu? Tego jeszcze nie wiem.
Pozdrawiam
Edward

[armands]

To sie zdarza Edwardzie, i wcale nie posiadaczom długiego języka
Faktycznie lepiej, aby to zobaczył fachowiec i ocenił, co z tym zrobić. Powodzenia i szybkiego powrotu jezyka do formy
pozdrawiam
armands

[el1948]

Armandsie,
Twoje nawiązanie do długiego języka nasunęło mi myśl, że powinienem się nad sobą zastanowić. Rozmyślając, co powinienem w tej sprawie przedsięwziąć, dotarłem na SOR gnieźnieńskiego szpitala. Tutaj okazało się, że nie tylko ugryzłem się w język, ale też odgryzłem jego kawałeczek! No i zrobił się problem, bo o ile mówi się 'ugryź się w język', o tyle nie spotkałem się z powiedzeniem 'odgryź sobie język', więc moje filozoficzne rozważania się skończyły.

Tadeusz zbanowany, Wy moje parcie na szkło znacie, więc chyba mi wybaczycie, jeśli powiem, co działo się na SOR.
Kazano mi położyć się na stole zabiegowym i wywalić jęzor. W świetle iluś lamp postawiono ww. diagnozę i zdecydowano założyć jeden szew. Nic nie mówiono o znieczuleniu, więc nieśmiało zapytałem, czy jekieś, chociażby najmniejsze, będzie? Argumentacja, że znieczulenia nie będzie była taka: znieczulenie = 2 ukłucia i szew = 2 ukłucia. Razem 4, co oczywiście jest więcej niż dwa samego szwu. Nie skojarzyłem, że dwa pierwsze są po to, by dwa następne nie bolały, ale gdybym nawet skojarzył, to i tak przy jednym szwie byłby remis.
Zespół zabiegowy, lekarz i pielęgniarka, miał w sumie tyle lat ile mam ja sam. Zasłonięto mi oczy, lekarz polecił pielęgniarce wziąć szczypce, a mi wywalić jęzor. Szczypiec nie widziałem, ale siła, z jaką ścisnęły koniec języka upoważnia do przypuszczenia, że mogły być kowalskie. No i jęzor znalazł się na brodzie. Szczypce, narzędzie mało skomplikowane, pielęgniarka obsługiwała jedną ręką, a drugą położyła na mojej dłoni. To było całe, całkiem skuteczne, znieczulenie.
Kazano mi usiąść, wypłukać dzioba i ponownie wywalić jęzor. Po dokładnych oględzinach okazało się, że potrzebny jest drugi szew, no i procedura ze szczypcami, igłą i znieczuleniem przez dotyk powtórzyła się.
SOR opuściłem szczęśliwy pod każdym względem, w niemal przyjacielskich stosunkach z zespołem. Mam zalecenie diety płynnej i chłodnej, a najbardziej cieszę się, że powinienem jeść lody.
Pozdrawiam znad Jeziora Powidzkiego
Edward

[armands]

Szczęście, że język w gips nie wpakowali, bo jak tu gadać z takim kołkiem w otworze gębowym. Teraz niech język wraca do normy, bo to bardzo przydatny organ u prostatyków ...i nie tylko u nich. W oczekiwaniu na wygojenie obserwuj zaloty ważek, bo jest na co patrzeć
Edwardzie, potraktuj ten przypadek, jako pamiątkę wakacyjną z nad J. Powidzkiego.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
armands

PS. Ewarynko nie googlaj "wykorzystywanie języka" bo znow będzie ciekawie

[ewaryn]

Szczęście, że język w gips nie wpakowali, bo jak tu gadać z takim kołkiem w otworze gębowym. Teraz niech język wraca do normy, bo to bardzo przydatny organ u prostatyków ...i nie tylko u nich. W oczekiwaniu na wygojenie obserwuj zaloty ważek, bo jest na co patrzeć
Edwardzie, potraktuj ten przypadek, jako pamiątkę wakacyjną z nad J. Powidzkiego.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
armands

PS. Ewarynko nie googlaj "wykorzystywanie języka" bo znow będzie ciekawie

udało Ci się mnie rozbawić

[ewaryn]

Gdzie są wpisy Edwarda, Armandsa i mój?
Zginęły czy ocenzurowane?

[zosia bluszcz]

Nie rozumiem pytania.

[ewaryn]

nie widzę postu Edwarda o języku , odp Armndsa i mojej

[kangur__2007]

nie widzę postu Edwarda o języku , odp Armndsa i mojej

A o co konkretnie ci chodzi? Ja widzę.
http://www.gladiator-olsztyn.pl/viewtopic.php?pid=53032#p53032

[kangur__2007]

– Spodziewałem się od pana tego pytania. Mogę zapewnić, że chodzi mi tylko o spokój – mówi reporterowi „Rz” Sławomir Mrożek i dodaje: – Jestem tu 13 lat. Każdy obywatel, nawet Polak, ma prawo do odpoczynku.

Różnie to można interpretować. Ja się spotkałem z opinią, że to poszukiwanie świętego spokoju stąd się u Mrożka wzięło, że absurd codziennego życia w Polsce przerósł mistrza literatury absurdu.

[ewaryn]

to teraz widzę co się stało...
przynajmniej u mnie tak widać...
jako ostatni pokazuje mi się post Anndego na temat Mrożka. Posty Edwarda, Armandsa i mój wskoczyły nad post Anndego.
Wszystko jest , tylko się przestawiło

[annddy]

Różnie to można interpretować

Nie można różnie. Jest to jasno powiedziane i napisane.

absurd codziennego życia w Polsce przerósł mistrza literatury absurdu

Kiedy byłeś ostatnio w Polsce, że wydajesz takie kategoryczne opinie. Skąd czerpiesz wiedzę o moim kraju?
Rozumiem, że pisząc takie opinie chcesz dowartościować swoje życiowe decyzje.

Mam koleżankę w AU dobrze się jej powodzi(przynajmniej tak mówiła, gdy była u mnie 2 lata temu).
Mam kolegę, który z AU wrócił do Polski z 25 letniej emigracji. Zostawił tam syna i żonę(rozwód).
- Wróciłem, bo mam kolegów , znajomych , tam czułem się obco.
Ile osób , tyle opinii!
Może bohaterstwem jest zostanie w Polsce w czasach" czerwonej zarazy", a pójściem na łatwiznę wyjazd.

Teraz to nie ma znaczenia.
Zapytaj się Włodka , czy rok temu widział w Krakowie Mrożka?
Ha, ha , ha.

[el1948]

Szczęście,  że język w gips nie wpakowali, bo jak tu gadać z takim kołkiem w otworze gębowym. Teraz niech język wraca do normy, bo to bardzo przydatny organ u prostatyków ...i nie tylko u nich. W oczekiwaniu na wygojenie obserwuj zaloty ważek, bo jest na co patrzeć
Edwardzie, potraktuj ten przypadek, jako pamiątkę wakacyjną z nad J. Powidzkiego.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
armands
PS. Ewarynko nie googlaj "wykorzystywanie języka" bo znow będzie ciekawie

Armandsie,
Twoje posty skłaniają, wręcz zmuszają, do filozoficznych rozważań i pytań.
1. Czy gips, a raczej jego właściwości, to nie jest to coś, o czym prostatycy marzą najbardziej?
2. Czy język ze szwem jest gorszy od bezszwowego? To w kontekście PS i prośby do Ewy w sprawie guglowania.
Mamy sezon na ogórki, na jeziorze flauta, więc będę miał czas na te rozważania.
Pozdrawiam
Edward

[annddy]

Pisały o nich "The Economist" i "Daily Telegraph". W dzienniku "Daily Mail" trafili na pierwszą stronę wydania weekendowego. Co tak poruszyło Brytyjczyków? Okazuje się, że polscy lekarze stopniowo deklasują miejscową konkurencję. Polska klinika My Medyk robi furorę na Wyspach i przyciąga coraz więcej obcokrajowców.

Skąd pomysł na taki biznes? Polacy są w Wielkiej Brytanii drugą co do wielkości grupą imigrantów. Obecnie na stałe mieszka tam 579 tys. osób urodzonych w Polsce, a w 2011 roku to właśnie Polki urodziły najwięcej dzieci wśród wszystkich mniejszości narodowych (20,5 tys. noworodków). To ogromna rynkowa nisza.

- Polscy imigranci w UK lubią używać języka ojczystego, a o sprawach trudnych czy intymnych, w tym o zdrowiu, łatwiej rozmawiać po polsku - mówi Radosław Przypis, menedżer My Medyk.

Klinika powstała w 2008 roku. Zaczynało się skromnie – od dwóch gabinetów stomatologicznych przy rondzie Hanger Lane. Dziś mają dwie prężnie działające placówki w zachodnim Londynie z 37 lekarzami ponad dwudziestu specjalizacji. Łącznie klinika zatrudnia 56 osób. W następnym roku planują uruchomienie dwóch kolejnych oddziałów. Mogą sobie na to pozwolić, bo liczba ich pacjentów stale wzrasta. Do marca 2013 w ich bazie danych znajdowało się około 30 tys. kart pacjentów. Obecnie przybywa od 400 do 600 klientów miesięcznie. 70 proc. z nich to Polacy, ale pozostałą część stanowią już Brytyjczycy. Tych ostatnich jest coraz więcej. Zachęcają ich entuzjastyczne artykuły prasowe i opinie zadowolonych znajomych. Polscy lekarze mają dobrą prasę – są kompetentni, otwarci, przyjacielscy. Czy musieli walczyć ze stereotypami?

- W pewnej mierze tak. Imigranci zawsze muszą liczyć się z problemem odrzucenia czy krytyki ze strony pewnych niezbyt otwartych środowisk. Wielka Brytania nie jest wyjątkiem - tutaj również występują grupy czy środowiska o ksenofobicznym nastawieniu. Natomiast nasz przypadek świadczy o tym, że stereotypy można przełamywać – mówi Radosław Przypis.

Londyn to specyficzne miejsce. Rodowitych, "białych" Brytyjczyków jest tu jedynie około 45 proc., w kraju mówi się ponad stoma językami. Tak naprawdę większość Londyńczyków to imigranci.

- Specyfika pracy lekarza w Anglii i w Polsce nie różni się zasadniczo - to zawsze kontakt z pacjentem, rozmowa, badanie, diagnostyka, leczenie. To, co jest inne, to wielonarodowość Wielkiej Brytanii, co wiąże się z kontaktem ze schorzeniami, które wcześniej znaliśmy tylko z literatury – mówi doktor Katarzyna Abbad, stomatolog z My Medyk.

Znacznie więcej niż paracetamol

Brytyjskie media często porównują polską klinikę z NHS (odpowiednikiem naszego NFZ). "Gdyby tylko przeciążony NHS mógł zapewniać taki sam poziom usług – dla naszego dobra" – podsumowuje dziennikarka "Daily Mail". Brytyjski fundusz nie ma najlepszej opinii wśród pacjentów – popularna opinia głosi, że na większość dolegliwości lekarze przepisują paracetamol. Przedstawiciele My Medyk zawsze podkreślali, że nie chcą konkurować z NHS, ale co najwyżej uzupełniać jego usługi.

W praktyce polska klinika daje mieszkańcom Londynu to, co nie zawsze zapewnia im NHS. Placówki zlokalizowane są blisko dwóch dużych stacji metra, w okolicach Hanger Lane i Ealing Broadway. Ogromnym atutem są pory otwarcia – od poniedziałku do soboty klinika jest czynna od 9:00 do 23:00, a w niedziele od 9:00 do 18:00. W nagłych przypadkach można zgłosić się nawet po godzinach. Dla porównania w NHS na wizytę u lekarza ogólnego czeka się średnio ponad 48 godzin, lekarze pracują krócej, a do specjalisty można trafić nawet po kilku tygodniach. Bardzo trudno umówić się w dni wolne od pracy.

W My Medyk na jednego pacjenta przeznacza się standardowo 30 minut, gdy w państwowych placówkach taka wizyta obliczona jest na zaledwie 10 minut. W NHS są problemy z do-stępem do specjalistów - skierowania wypisuje lekarz pierwszego kontaktu, a kolejki są bardzo długie. W polskiej klinice można umówić się bezpośrednio do dermatologa czy ortopedy.

Dotychczas prywatna służba zdrowia uchodziła w Wielkiej Brytanii za luksus i nie każdy mógł sobie na nią pozwolić. Ceny w My Medyk są bardzo przystępne – standardowa konsultacja u specjalisty kosztuje 70 funtów. Tyle samo zapłacimy za USG jamy brzusznej, nerek, czy wątroby. Zgodnie z opiniami pacjentów, klinika jest średnio trzy razy tańsza niż inne prywatne placówki w Londynie. W jej ofercie znajduje się nie tylko standardowa opieka medyczna, ale też np. medycyna estetyczna, akupunktura, krioterapia, hipnoterapia i masaże.

"Zupełnie nowe doświadczenie"

W My Medyk recepcjonistki częstują kawą i herbatą. Pacjenci twierdzą, że czują się tu jak w domu. Gdy pani Martyna dowiedziała się, że jest w ciąży, odwiedziła brytyjskiego GP. Bardzo źle się czuła, ale zapewniano ją, że wszystko jest w porządku. USG niczego nie wykazało, bo dziecko podobno bardzo dziwnie się ułożyło. Przyszła mama zdecydowała się skorzystać z usług polskiej kliniki. Po wizycie u doktora Grzegorza Pośpiecha wreszcie poczuła się spokojna. Jak wspomina, lekarz bardzo dokładnie ją zbadał i rozwiał wszelkie wątpliwości. Ciąża przebiegała prawidłowo.

- Wiadomo, że każda przyszła matka ma obawy i chce być potraktowana specjalnie. W klinice właśnie tak się czułam. Jakbym to ja i moje przyszłe dziecko było w tej chwili najważniejsze – wspomina. Obecnie jest stałą pacjentką My Medyk.

Te wrażenia potwierdzają inni pacjenci. Wszyscy podkreślają ogromny profesjonalizm i życzliwość personelu oraz świetne wyposażenie. Pan Henry, jeden z brytyjskich pacjentów napisał: "Stomatologia na nowym poziomie. Doktor Sebastian to najbardziej niesamowity dentysta u jakiego byłem. Nigdy nie byłem u stomatologa, który zrobiłby koronę tak perfekcyjnie. Zupełnie nowe doświadczenie!".

Prywatna znaczy lepsza?

Brytyjczycy chcą uczyć się od Polaków, tymczasem jakość krajowych usług nie zachwyca. Jak to się stało, że polska opieka zdrowotna święci triumfy za granicą i co takiego ma Brytyjczykom do zaoferowania wschodnioeuropejski model leczenia? Kluczem wydaje się być słowo "prywatna".

- W mojej opinii prywatna opieka zdrowotna ma się w Polsce doskonale, choć chyba trudno byłoby postawić identyczną diagnozę w zakresie opieki zdrowotnej w ramach NFZ. W przypadku prywatnej opieki zdrowotnej każdy pacjent to również klient, a każde świadczenie to przychód. Dobra usługa to taka, która skutecznie rozwiązuje problem pacjenta, gdyż nie generuje kosztu w postaci dodatkowych "reklamacyjnych" wizyt czy zabiegów. Tym samym pacjent i klinika mają ten sam cel: szybko i efektywnie rozwiązać problem, z jakim boryka się pacjent – mówi Przypis.

My Medyk stawia na kompetentnych, doświadczonych lekarzy, nowoczesny sprzęt i ciągłe doskonalenie. Motto firmy to "Our patients come first" - "Nasi pacjenci są dla nas najważniejsi".

W brytyjskiej prasie polskie prywatne kliniki pojawiają się często w kontekście dyskusji o kryzysie w tamtejszej służbie zdrowia. Są traktowane jako wzór do naśladowania. Może właśnie w taki sposób powinniśmy je traktować i u nas? (PAP)

[annddy]

LetFootballWin 6:1

[annddy]

Jutro startuje najlepsza liga na świecie.
http://premiership24.com/

[annddy]

Wszyscy przygotowani
No to zapinamy pasy.
Typy
1.Chelsea.
2.MU
3.Liverpool
4.Arsenal.

[andyfajka]

Wszyscy przygotowani
No to zapinamy pasy.
Typy
1.Chelsea.
2.MU
3.Liverpool
4.Arsenal.

Wychodzi na mistrzostwa wysp brytyjskich.
Wrzucam latino i czarny konik PSG.
pozdrawiam
miłośnik muz. FRANCUSKIEJ

Jędrek

[annddy]

Wychodzi na mistrzostwa wysp brytyjskich.

W piłce ligowej nie ma takich rozgrywek.

Wrzucam latino i czarny konik PSG.

PSG gra w innej lidze , o mistrzostwo Francji. Jest zdecydowanym faworytem. Szejkowie maja górę petrodolarów.