Strona 1 z 6

Kolejny trafiony 1961PSA4.2ng/mlBxGl.3+4pT2aRPGl.3+4cT2cN0R0

Post: 15 kwie 2015, 00:02
autor: Mac
Witam, od dawna czytam w sposób bierny forum i dziękuję wszystkim aktywnym forumowiczom, gdyż dzięki ich postom łatwiej było mi wybrać swoją własną drogę do rozpoczęcia walki z chorobą. Może moja droga do diagnozy pomoże komuś w podejmowaniu słusznych decyzji. A to kilka słów o mojej dotychczasowej historii:

Rocznik 1961.

Pierwsze sygnały:
14 maja 2009 PSA 2,364 ng/ml
4 październik 2011 PSA 2,53 ng/ml,
26 styczeń 2013 PSA 3,16 ng/ml (lek. rodzinny - nie ma podstaw do niepokoju)

Alarm:
26 listopad 2013 PSA 4,71ng/ml (wykonane z własnej inicjatywy),
Grudzień DRE+ wyczuwalny guzek ok. 8 mm (urolog nr 1: ma pan raka),
biopsja w warunkach ambulatoryjnych (6 wycinków)ujemna - brak utkania nowotworowego,
TRUS (-)

Odwołanie alarmu:
15 kwiecień 2014 PSA 3,16 ng/ml PSA f/t 0,12
(urolog nr 1: nie ma pan raka bo biopsja ujemna i PSA spadło samo, zalecam Levoxa 20 dni i następnie PSA),

14 lipiec 2014 PSA 3,82 ng/ml
(urolog nr 1 - nie ma pan raka proszę się cieszyć)
(urolog nr 2 chyba nie ma pan raka, proszę zrobić badanie PSA za ok. 3 miesiące, jeżeli będzie podwyższenie to zalecam test PCA3 i RM)

Ponowny alarm:
5 listopad 2014 PSA 4,23 ng/ml PSA f/t 0,11,
grudzień 2014 test PCA3-Score 87 (very high),

grudzień 2014 MR (aparat 3 teslowy, 32 kanały - badanie przed i po kontraście z badaniem dynamicznym i dyfuzją)
gruczoł krokowy 38×32×38 (24ml) o zachowanej budowie strefowej, strefy przejściowe gruczolakowato przebudowane,
nie uwidoczniono w badaniu MR typowej zmiany w kierunku CaP
itp.

(Urolog nr 2: wyniki sprzeczne, odradzam pośpiech z biopsją, proponuję Finasteryd i ponowne badanie PSA za 6 miesięcy),
(urolog nr 3: ciekawy przypadek, proponuję biopsję saturacyjną),

Wróg ujawniony:
luty 2015 biopsja saturacyjna /20 wycinków/ rozpoznanie:
Adenocarcinoma tubulare G1,
Gleason 7(3+4) w jednym wycinku /apex strona prawa/,
PIN 1 w jednym wycinku,
ASAP w jednym wycinku


(Urolog nr 2: nie ma co się śpieszyć, gdyż doświadczenie pokazuje, że większość radykalnych działań była niepotrzebna, proponuję ewentualnie test Oncotype GPS lub Prolaris CCP),
(Urolog nr 3: wniosek: PCa cT2a, Gl.7 (3+4), zaleca active treatment RP lub ewentualnie EBRT w razie braku zgody na RP)

5 marzec 2015 PSA 4,62 ng/ml

Decyzja podjęta a termin wyznaczony:
początek maja br. załonowa prostatektomia radykalna (otwarta).


Odliczanie do terminu: strachu jest co niemiara ale trzeba "wziąć to na klatę". :)[/b]

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 01:20
autor: zosia bluszcz
Mac,

Dzieki za wyczerpujace przedstawienie Twojej dotychczasowej historii (troche przeformatowalam tekst uwypuklajac wazniejsze fragmenty...).

Brakuje mi szczegolowego opisu tej dziwnej 6-strzalowej biopsji (standardowo pobiera sie 12 bioptatow).
Wykonana przez urologa #1?
Tego samego, ktory uwazal, ze raka nie ma mimo rosnacego PSA (po kuracji Levoflakcyna), fPSA/tPSA 12% ?

Chcialabym rowniez zapytac czy wynik histopatologii biopsji saturacyjnej przepisales w calosci?

Trzymamy kciuki za powodzenie RP - napisz gdzie bedziesz operowany.

pzdr

zb

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 08:41
autor: kemoturf
Witaj w klubie,
u mnie też długo szukano CAP i nawet przy dużo wyższym PSA słyszałem, od urologa (może to ten sam), że to nie rak. Jak się potem okazało był i to całkiem niefajny.
Trzymam kciuki za powodzenie RP. Strachu trochę jest, ale dasz radę i będzie dobrze. Rozumiem, że wybrałeś doświadczonego operatora,
bo to czy po RP będzie wszystko działało jak należy jest w jego rękach i to dosłownie.
U Ciebie na szczęście PSA niskie, GS też nie najgorszy. Masz dużą szansę na pozbycie się gada. Czego Tobie życzę.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 09:54
autor: armands
Witaj rówieśniku w "elitarnym "klubie ;)
Czytam Twoją historię i napiszę tak - Twój upór i konsekwencja była pierwszym krokiem do sukcesu w walce ze skorupiakiem. Teraz reszta w sprawnych rekach lekarzy i szczęściu.
Życzę Ci tego!

Pozdrawiam serdecznie
armands

PS. Też jestem ciekaw, gdzie będą ciebie kroili i wypatroszali ;)

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 10:49
autor: stanis
witaj Mac,

Proponuję abyś się zabezpieczył poprzez:
1. szczepienie przeciwko WZW B - wirusowe zapalenie wątroby typu B,
2. zgromadził własną krew do autotransfuzji, skierowanie na oddanie krwi otrzymasz od Twojego lekarza.

Dokonałeś słusznego wyboru.
Pozdrawiam serdecznie :)

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 11:33
autor: kangur__2007
Gratulacje.

Swoje aktualne szanse pełnego wyleczenia, w wysokich dziewięćdziesiątkach, zawdzięczasz wyłącznie własnej czujności, konsekwencji, zdrowemu rozsądkowi i sceptycyzmowi.

Jesteś teraz nieznacznie starszy niz ja bylem w momencie swojej diagnozy. Mój Gleason był taki sam, a PSA wyższe. Przeczytaj link z mojej stopki w sprawie tego, co będzie dalej.

U ciebie jest wczesne wykrycie, średni Gleason. Za dwadzieścia lat bedziesz opowiadał wnukom, że dziadek dlatego żyje, bo nie był łatwowierny. Na forum jest mnóstwo pożytecznej informacji nt. co brać do szpitala, jak sobie radzić z cewnikiem, jak długo do normalizacji trzymania moczu, jaka później akcja w celu odzyskania wzwodu etc. Teraz potrzebny ci pierwszorzędny chirurg i twoja szczera z nim rozmowa na temat zachowania wiazek nerwowo-naczyniowych sterujących wzwodem oraz upewnienie się, że razem z RP bedzie robione PLND (Pelvic Lymph Node Dissection, limfadenektomia węzłów chłonnych miednicy małej) - "złoty standard" leczenia chirurgicznego to RP+PLND, im więcej węzłów chłonnych usunięto, tym dokładniejsza histopatologia postoperacyjna do kalkulacji szans nawrotu, w twoim wypadku minimalnych.

Dasz radę.
Ściskam dłoń.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 12:20
autor: Mac
Witajcie, dzięki za słowa otuchy.

@ Zosia:

Pierwsza biopsja była wykonywana przez radiologa w jednej z sieciowych komercyjnych przychodni.
Radiolog stwierdził, że TRUS wypadł wzorowo, prostata mała, ergo nie ma sensu więcej "strzelać".

Ja byłem za bardzo zestresowany, z tylną częścią ciała wypiętą do tyłu, to i motywację na polemikę z radiologiem miałem zbyt małą. :(

Opis drugiej biopsji (robionej przez doświadczonego urologa w znieczuleniu ogólnym) zawierał miejsca lokalizacji kolejnych wycinków a także była załączona fotografia preparatu w którym znaleziono nieprzyjemnego gościa.

Operację będę miał najbliżej domu, w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie. Może nie jest on wymieniany na tym forum, ale w środowisku lekarskim tamtejszy oddział urologiczny jest oceniany bardzo wysoko. Rozważałem także operację robotem Da Vinci, ale zadecydowała kwestia późniejszej opieki w przypadku komplikacji, oraz fakt braku wpływu na wybór operatora za granicą (nie chciałbym aby operował mnie operator, który jest dopiero w pierwszej setce takich operacji, gdyż statystycznie wyniki są wtedy gorsze). Ponadto operator, który mnie będzie kroił ma bardzo dobrą opinię i po ludzku wzbudził moje zaufanie.

@ Stanis:

Krew na autotransfuzje będę miał pobieraną w przyszłym tygodniu, a i jutro będę się szczepił na WZB (niestety nie mam przeciwciał pomimo robionej przed laty szczepionce)

@ Kangur:

Rozmawiałem z operatorem na temat oszczędzenia wiązek nerwowych. Powiedział, że prawdopodobnie usunie mi jedną z nich (decyzja będzie ostatecznie podjęta podczas operacji), a drugą spróbuje zachować. Nic nie obiecuje na 100% i ja to rozumiem. Decyzje ma podejmować m.in. po zbadaniu w trakcie operacji pobranych węzłów chłonnych przez histopatologa.

Jeszcze raz dzięki za rady. I za to, że wasza aktywność pozwala "nowym" poszerzać swoją wiedzę w tym nieprzyjemnym temacie i podejmować właściwe decyzje.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 12:50
autor: kangur__2007
Rozważałem także operację robotem Da Vinci, ale zadecydowała kwestia późniejszej opieki w przypadku komplikacji, oraz fakt braku wpływu na wybór operatora za granicą (nie chciałbym aby operował mnie operator, który jest dopiero w pierwszej setce takich operacji, gdyż statystycznie wyniki są wtedy gorsze).


Słuszna w zasadzie uwaga,ale jeżeli operujesz się za granicą, za własna kasę (~12 000 euro), to wybierasz sobie lekarza według uznania. Na tym forum są pacjenci leczeni w specjalistycznej klinice w Gronau w północnych Niemczech, zajmującej się wyłącznie prostatą, którzy byli operowani przez jej szefa, dr Witta. Dr Witt operacji robotem przeprowadził zdaje się około tysiąca, a jego klinika ma zainstalowane roboty DaVinci od samego ich wprowadzenia. W Warszawie chętnie załatwia dokumentację medyczna po angielsku dla tej kliniki Dr Sosnowski z Centrum Onkologii, klinika w Gronau ma też wśród personelu polskiego lekarza. Szczegóły i opinie naszych kolegów znajdziesz łatwo przez wyszukiwarkę forum. Możesz też wysłać prywatną wiadomość do Dr DRE, uczestniczącego w naszym forum polskiego urologa praktykującego w Niemczech, specjalistę od rehabilitacji urologicznej, który może ci miarodajnie napisać na priva kto, gdzie i za ile może w Niemczech wykonać prostatektomię robotem i jaką reputację mają poszczególne ośrodki.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 13:04
autor: DRE
"gdzie i za ile może to w Niemczech wykonać"

Ja bym uzupelnil ten fragment: "gdzie operuja dobrze (doswiadczenie operatora!)..."

Dlaczego? Bo w Niemczech jest tu obecnie juz okolo 80 (!) klinik, ktore maja robota DaVinci i ta liczba rosnie (sila marketingu). A potrzeba czasu zeby sie nauczyc operowac wiec nie wszystkie kliniki sa godne polecenia.
I odwrotnie. Bywa tez tak, ze klinika, ktora kupuje robota "podkupuje" operatora innej klinice i dotychczasowa "doswiadczona klinika" staje sie mniej doswiadczona, a ta nowa operuje od samego poczatku na najwyzszym poziomie. Dlatego tak wazna jest zawsze aktualna informacja. Innymi slowy termin zakupu sprzetu nie musi byc utozsamiany z doswiadczeniem...

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 13:22
autor: kangur__2007
Mac,

Z twojego wątku niedwuznacznie wynika że leczysz się w polskiej medycynie komercjalnej, czyli albo za swoje, albo na koszt przyzwoitego ubezpieczenia. Jeśli to drugie, to zapytaj ubezpieczyciela, czy pokryje chirurgię za granicą - na forum są precedensy. Jeśli tak, to skontaktuj się z Dr DRE na temat gdzie i u kogo. Ja od zawsze I nieodmiennie uważam, że jeżeli kasa pozwala, to należy nabywać to, na co pozwala. W końcu na coś się pracuje, a uratowanie sobie życia to jest lepszy zakup niż samochód.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 13:56
autor: DRE
Kangur pisze:
"W końcu na coś się pracuje, a uratowanie sobie życia to jest lepszy zakup niż samochód."

Wlasnie sobie wydrukowalem, tlumacze na niemiecki i wieszam w gabinecie ;)
Wiem, wiem, prawa autorskie... Odwdziecze sie jakos.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 14:14
autor: kangur__2007
Cała przyjemność po mojej stronie, panie doktorze - udzielam pełnej licencji na nieograniczone rozpowszechnianie.
:cool:

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 14:39
autor: Mac
Hm, korzystałem głównie z badań i konsultacji wykonywanych komercyjnie, gdyż tak jak zauważyliście życie i zdrowie warte jest każdej ceny.

Co do rezygnacji z operacji robotycznej (na którą znalazłbym fundusze), to podjąłem taką decyzję po konsultacji z wieloma znajomymi chirurgami, z których każdy podkreślał iż najważniejsze jest doświadczenie i umiejętności operatora, natomiast sposób wykonania operacji jest ich zdaniem wtórny.
Są mistrzowie laparoskopii i są fantastyczni operatorzy tradycyjni.

Przewaga laparoskopii i robota jest niewątpliwa - ich zdaniem - w skróceniu okresu hospitalizacji i mniejszej traumie pooperacyjnej. Z kolei operacja otwarta to większe pole widzenia i możliwość zaangażowania zmysłu dotyku.
Spotkałem się także z opinią, iż używanie elektrycznej kauteryzacji (stosowanej w większym stopniu w LPR i operacji robotycznej) ma bardziej negatywny wpływ na przebiegające w pobliżu nerwy, które operator chce oszczędzić.

Z kolei mój syn (lekarz) zwrócił mi uwagę na wyniki amerykańskich badań porównujących operacje prostatektomii różnymi technikami.
Nieznacznie mniej komplikacji jest po Da Vinci niż po operacji otwartej.
Laparoskopowe operacje mają z kolei od nich więcej komplikacji.

Syn zwrócił mi uwagę, iż w Stanach otwarte operacje przeprowadzają lekarze z mniejszych ośrodków i wobec biedniejszych osób.
Dlatego nieznaczna przewaga operacji robotycznej nad otwartą może wynikać z tego, iż w USA otwarte operacje wykonują operatorzy z mniejszych prowincjonalnych ośrodków, nie mający takich umiejętności i doświadczenia co lekarze z dużych wyposażonych w roboty ośrodków.
Dlatego być może w porównywalnych warunkach okazałoby się, iż otwarta jest jednak lepsza pod kątem późniejszych komplikacji.
Jest to tylko hipoteza, niemniej daje do myślenia.

Pomimo tych argumentów być może pojechałbym do Niemiec, ale przeważył argument - co w przypadku problemów pooperacyjnych.
Najlepiej, gdy zajmuje się nimi ten co wykonywał zabieg, a jeździć co kilka tygodni za granicę na dodatkowe wizyty i zabiegi niestety nie dałbym rady (i na to kasy już mogłoby mi nie starczyć).

A przecież, wynik operacji to także - oprócz umiejętności operatora i jego techniki - kwestia szczęścia. W naszej chorobie wszystko wyznacza statystyka, A ta w poszczególnych przypadkach niekoniecznie precyzyjnie wyznacza przyszłość. Osoby ze złymi rokowaniami zawsze mogą się znaleźć w kilku procentach szczęśliwców, a dobrze rokujące przypadki mogą mieć pecha.
Dlatego szczęście to jest to co jest nam najbardziej potrzebne! :)

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 14:51
autor: pawelsta
A tak ogólnie
Mac, czytając Twoją historię i porównując ze swoją, zrodziło mi się pytanie, dlaczego niektórzy lekarze nie przywiązują uwagi do wyników PSA rzędu 2,5-3,5 ng/ml w wieku ok 50 lat.

Namacalnie widzę, że normy np. do 2,5 ng/ml dla wieku 40-49 lat, czy 3-3,5 ng/ml dla 50-59 lat, to w tych górnych granicach nie powinny być uspokojeniem, tylko wzbudzać czujność do dalszej diagnostyki, np.stosunek wolnego do całkowitego PSA.

U mnie był rak przy PSA 2,3 ng/ml, wiek 53 lati tylko jeden urolog na wielu zalecił badanie stosunku f/t PSA dzięki niemu zacząłem być czujny i miałem koleje diagnozy.
Przy PSA 3,4 ng/ml miałem robiony MRI i kilka miesięcy później biopsja była celowana w miejsca podejrzane, choć przyznam, że nie jest łatwo mieć skierowanie biopsję, przy takim PSA.

Po mojej operacji namówiłem kilku kolegów w wieku ok 50 lat do zrobienia badania PSA.
Ich wyniki to 0,5-1,1 ng/ml.
Świadomy swojej sytuacji, namówiłem ich do zrobienia za jednym zamachem stosunku f/t i mają po ok. 50%. Jeden kolega ma 49 lat a PSA 2,8 ng/ml a lekarz powiedział, że jest zdrowy i nic dalej nie trzeba diagnozować. Nie rozumiem dlaczego tak jest, a z praktyki wynika inaczej.

Re: Kolejny trafiony

Post: 15 kwie 2015, 14:55
autor: kangur__2007
Miło się czyta przejrzysty opis gruntownego przemyślenia sytuacji.

Jeśli chodzi o mnie, to moją prostatę usuwał w 2007 roku w Australii artysta od prostatektomii otwartej, mający na koncie około 1300 wykonanych operacji, zajmujący się w zasadzie tylko tym. Zapytany o prostatektomię laparoskopową, uśmiechnął się łagodnie i odpowiedział, że on po namyśle postanowił nie oferować laparoskopii swoim pacjentom, ponieważ pierwszych 100-200 operowanych mogłoby mieć gorsze wyniki, zanim on by w pełni opanował wszystkie idiosynkrazje LRP, a taki stan rzeczy jest dla niego nie do przyjęcia na gruncie etyki zawodowej.

Re: Kolejny trafiony

Post: 18 kwie 2015, 22:26
autor: Mac
Dziwna sprawa. Zrobiłem sobie kolejne badanie PSA i spadło mi w ciągu miesiąca z 4,62 ng/ml do 4,09 ng/ml.
A z drugiej strony nadal mam przed oczami wynik biopsji - Gleason 3+4.

Zastanawiam się czy kuracja witaminą D + siemię lniane + olej lniany + amigdalina, które zacząłem od dwóch miesięcy przyjmować w dużych dawkach zaczęły mieć jakiś wpływ na mojego lokatora?

W sumie jestem bardzo racjonalnym człowiekiem, ale po zapisaniu się na operację i ustaleniu jej terminu stwierdziłem, że nic mi nie zaszkodzi kuracja z pogranicza Voodoo. Panu Bogu świeczka a diabłu ogarek. Przyznam się także do tego, że w zeszłym roku w styczniu, po pierwszej diagnozie, też zacząłem przyjmować amigdalinę i wtedy też miałem jeszcze większy spadek PSA, co wraz z negatywnym wynikiem biopsji doprowadziło pierwszego z moich urologów do stwierdzenia nie ma pan raka.
Hm, zwariować można od tego wszystkiego. Szczególnie że do operacji zostało mi jeszcze dwa tygodnie.

Re: Kolejny trafiony

Post: 18 kwie 2015, 23:22
autor: zosia bluszcz
Nie wiem:
- ile bierzesz tej witaminy D,
- od kiedy ja bierzesz
- jaki byl poziom stezenia wit. D w krwi na poczatku kuracji
- jaki jest obecny,
ale byc moze kuracja witamina D wplynela dobroczynnie na jakis stan zapalny w prostacie,
a co za tym idzie, obnizylo Ci sie PSA.

Amigdaline raczej bym przestala brac, bo mozesz sobie zrobic niechcacy kuku, gdy wejdzie w interakcje z tym co ci anestezjolog poda przed/podczas/po operacji.

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 09:13
autor: Mac
@ Zosia:
Nie mierzyłem poziomu witaminy D,
Biorę 10000 IU dziennie od 2 tygodni.
Moje działanie, jak już wcześniej napisałem, jest na zasadzie, Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek.
Skoro mam być krojony i skoro są jakieś wstępne badania, że większy poziom witaminy D w okresie przed i po operacyjnym ma bliżej jeszcze nie określony pozytywny wpływ na ewentualne powikłania onkologiczne, to dlaczego nie spróbować. Szczególnie, że poziom od którego witamina D może zacząć być toksyczna to 50000 IU.
Natomiast już od początku marca jem codziennie 2 łyżki stołowe zmielonego siemienia lnianego oraz dwie łyżki oleju lnianego. Do tego dziennie po 3 kapsułki amigdaliny 550 mg.
Pozdrawiam

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 10:13
autor: zosia bluszcz
Serwujesz sobie 10 tys. IU witaminy D3 nie zrobiwszy sobie uprzednio badania jej poziomu?
Sorry, ale uwazam, ze jest to jest dzialanie bez sensu.

Co amigdaliny -
a/ na dzis, nie ma zadnych dowodow, ze leczy raka
b/ stosunkowo niewielkie przedawkowanie grozi zatruciem cyjankiem
c/ nie wiadomo jakie moga byc interakcje amigdaliny z lekami uzywanymi do znieczulenia ogolnego przy operacji.

Ja bym na Twoim miejscu skontaktowala sie zawczasu z anestezjologiem.

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 14:10
autor: kaczor
Mac pisze:Szczególnie, że poziom od którego witamina D może zacząć być toksyczna to 50000 IU.
Pozdrawiam


Skąd ta informacja?

Pozdrawiam, Kaczor

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 14:30
autor: zosia bluszcz
Mac pisze:Szczególnie, że poziom od którego witamina D może zacząć być toksyczna to 50000 IU.


Hypervitaminosis D
http://www.nlm.nih.gov/medlineplus/ency ... 001594.htm

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 15:06
autor: Mac
Jest wiele różnych informacji lub opracowań. Lepszych lub gorszych. Pierwsze lepsze z brzegu:
http://leki.urpl.gov.pl/files/Devikap_p ... 00IUml.pdf
http://www.dobrametoda.com/ARTYKULY/Sto ... icznej.pdf
Chcę przy tym zaznaczyć, że nie zachęcam nikogo do naśladownictwa. To mój eksperyment i robię go na własną odpowiedzialność.

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 16:11
autor: zosia bluszcz
To mój eksperyment i robię go na własną odpowiedzialność.


No, ten "eksperyment" jest raczej malo naukowy...

Ponizej cytat z artykulu #2 z Twojego postu:
Oszacowanie serum 25(OH)D jest jedynym sposobem na postawienie diagnozy i upewnienia się, że leczenie jest stosowne i bezpieczne.

Re: Kolejny trafiony

Post: 19 kwie 2015, 20:58
autor: Mac
@ Zosia:
W publikacji z linku drugiego jest też takie stwierdzenie jak poniżej:
"Podobnie nie ma dowodów zatrucia u osób przyjmujących dawki 50 000 IU dziennie przez 6 tygodni (dawki takie mogą okazać się toksyczne, jeśli są przyjmowane przez dłuższy okres czasu). (75)"
(75.) Diamond TH, Ho KW, Rohl PG, Meerkin M. Annual intramuscular injection of a megadose of cholecalciferol for treatment of vitamin D deficiency: efficacy and safety data. Med J Aust 2005;183:10-12.

Niemniej bardzo dziękuję za uwagi, gdyż Twoje wpisy na forum są zawsze poparte bardzo rzeczowymi i merytorycznymi argumentami. Duży szacun jak mawiają dużo młodsze osobniki :)

Skorzystam też z Twojej rady i przedyskutuje moją "voodoo terapię" to z prowadzącym mnie urologiem, który będzie mnie operował.

Pozdrawiam

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 14:52
autor: Mac
Do operacji zostało już mi tylko 2,5 dnia. Czy znacie jakiś sposób, aby ogarnąć i utrzymać w ryzach gonitwę myśli wynikających z obawy przed czekającym zabiegiem? Liczę tu na pomoc wszystkich tych, którzy mają już ten etap walki z chorobą za sobą. Jak sobie daliście radę, aby zasnąć spokojnie i niepotrzebnie nie denerwować się?
Pozdrawiam

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 15:15
autor: armands
Ostatnie dni i noce wykorzystać na to, co może (ale wcale nie musi) stać się wspomnieniem. To niestety nie jest żart.
Dużo ruchu, jakaś imprezka, ewentualnie sporo melisy.
Do szpitala zabierz stopery do uszu. Odtwarzacz ulubionej muzyki ze słuchawkami też przyda się. Tabletki nasenne raczej dają bez zbytniego proszenia.
Postaraj się iść tam z przeświadczeniem, że dobrze robisz. To trudne, ale nie niemożliwe.
Powodzenia! Trzymaj się i nie trać kontaktu z nami.
Będziemy trzymać kciuki i wspólnie pomagać w razie czego.

pozdrawiam
armands

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 16:48
autor: Mac
@ Armands: dzięki za słowa otuchy :)

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 18:40
autor: kemoturf
Będzie dobrze. Ja ostatnie dni wykorzystywałem na to co tygrysy lubią najbardziej, bo potem nie wiadomo jak będzie ;)). No a po intensywnym seksie, spałem jak dziecko.

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 22:25
autor: wlobo135
Dokładnie pamiętam dzień operacji. Był słoneczny poranek szedłem ze stacji kolejki przez park do szpitala. Ptaki śpiewały, słońce świeciło, a ja byłem szczęśliwy że wreszcie pozbędę się tego zagrażającego mojemu życiu lokatora. Chciałem żyć, cieszyć się życiem i to było najważniejsze. Operacji zupełnie się nie bałem, mimo że była to pierwsza poważna w moim życiu. Byłem już po 5 miesiącach intensywnego czytania forum i na podstawie tej lektury wiedziałem że diabeł nie taki straszny jak go malują.
Ale muszę przyznać że nie było tak całkiem bezstresowo. Lekarz uprzedził mnie że prawdopodobnie będzie musiał wyciąć jedną wiązkę naczyniowo nerwową. Domyślacie się co to znaczy.
Mac, jesteś trafiony ale nie zatopiony. Pozdrawiam
Włodek

Re: Kolejny trafiony

Post: 01 maja 2015, 23:17
autor: Mac
Hej, myślę że głupie myśli wynikają z faktu, że trudno jest tak do końca - gdzieś w podświadomości - uznać operację jako rzecz konieczną dla ratowania życia. Szczególnie, że na tym etapie choroby samopoczucie fizyczne jest O.K.
Jeszcze wczoraj byłem na siłowni, zrobiłem solidny trening. Gdy lekarka pobierająca krew do autotransfuzji w wywiadzie poprzedzającym ten zabieg zapytała się czy mam zadyszkę wchodząc po schodach na drugie piętro, to roześmiałem się mówiąc, że jeśli chce mogę na nie wbiec przeskakując po kilka stopni.
Dlatego lekarz, który mnie będzie operował powiedział mądrą rzecz: "subiektywnie pan nie jest jeszcze chory, ale musi pan zrozumieć, że ma pan chorobę." Ponadto dodał: "musi pan być konsekwentny, gdyż podjął pan duży wysiłek w diagnostyce na własny koszt i z własnej inicjatywy aby pozbyć się obaw. Okazało się inaczej i teraz trzeba okazać dalszą konsekwencje. a decyzja należy do pana." Oczywiście miał racje. Decyzja m.in. dzięki czytaniu tego forum została podjęta (w tym miejscu jeszcze raz dziękuję za waszą aktywność i dzielenie się wiedzą oraz doświadczeniem). Niemniej człowiek jest pełen obaw.
Nota bene lekarz oświadczył, że z jedną wiązką raczej trzeba się pożegnać, a co do drugiej to będzie się starał ją zachować. A jak wyjdzie to okaże się później. I to rozumiem, ale podświadomie żal dotychczasowych przyjemności. :(
Ale oczywiście macie rację co do tego, że trzeba walczyć i mieć nadzieję na zwycięstwo już tym pierwszym etapie. :)

Re: Kolejny trafiony

Post: 02 maja 2015, 21:52
autor: AParsley
Tak ze swojego doświadczenia, ja po prostu chciałem to już mieć za sobą. Czyli szedłem na operację z przeświadczeniem, że idę się wyleczyć i chcę to zrobić jak najszybciej. Stres dotyczył raczej tego, czy na pewno operacja odbędzie się w terminie, czy mi nie przesuną w ostatnim momencie itd.
To, że efekt operacji nie był zgodny z oczekiwaniami to już zupełnie inna historia.
Tak więc pomyśl, że dzień po nie będziesz już miał niepożądanego lokatora, czego Ci życzę.

Pozdrawiam AParsley

Re: Kolejny trafiony

Post: 03 maja 2015, 04:35
autor: zosia bluszcz
Hej Mac,
Antypodalni tez trzymaja kciuki za przebieg i wynik operacji!
Wykorzystaj niedziele przed operacja (rozumiem, ze masz ja w poniedzialek 4 maja) do maksimum.

pzdr
zosia

Re: Kolejny trafiony

Post: 03 maja 2015, 05:55
autor: kangur__2007
Mac pisze:Hej, myślę że głupie myśli wynikają z faktu, że trudno jest tak do końca - gdzieś w podświadomości - uznać operację jako rzecz konieczną dla ratowania życia. Szczególnie, że na tym etapie choroby samopoczucie fizyczne jest O.K.



Tez tak mialem, bo byłem bezobjawowy. Trudno się psychologicznie przestawić, że rano jesteś całkiem zdrowy a po południu tego samego dnia już niebezpiecznie chory, wyłącznie z tego powodu, że dostałeś papier, na którym jedna cyfra nie jest taka jak trzeba. Niemniej fakty są takie, że diagnozę raka trzeba traktować jako sytuację nadzwyczajną, potencjalnie zagrazającą życiu, uzasadniającą podejmowanie nadzwyczajnych środków, i odpowiednio do tego postępować, własne lęki i niepewności biorąc mocno w garść.

PS. Zosi jako kobiecie jest zapewne cokolwiek niezręcznie ci sugerować, jak powinieneś spędzić niedzielę. Ale ja nie mam zahamowań przed tym by ci poradzić, jak mężczyzna mężczyźnie, żebyś ją spędził między innymi na tym, w czym bedziesz miał na skutek operacji dłuższą przerwę.

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 12:34
autor: Mac
Witam, jestem już po prostatektomii, którą przeprowadzono ostatecznie 5 maja br. metodą otwartą. Operator zadowolony ze swojej roboty. Jedna wiązka nerwowa ocalona, a z drugiej została połowa. Przynajmniej część węzłów chłonnych usunięta. Dokładne informacje będę miał za 2 tygodnie.

Ze szpitala wyszedłem dopiero 13 maja br. ze względu na złe wyniku morfologii. Ponadto dość długo miałem problemy z bólem. Wynikały one nie tyle z samej operacji – tu miałem zastosowane przy znieczuleniu ogólnym także znieczulenie okołooponowe, gdzie jeszcze przez dwie doby od operacji miałem podawany cewnikiem przez pompę środek znieczulający – co z niepodjęcia po tych dwóch dniach pracy jelit. Koszmar bólowy mimo stosowania coraz to nowych środków znieczulających (opiaty itp.).
Niemniej szczęśliwie bóle nagle przeszły po 6 dniach od operacji. Teraz największą niewygodę sprawia cewnik. Mają mi go wyjąć dopiero 28 maja br. Na moje pytanie dlaczego tak długo, lekarz odpowiedział iż oni stosują dość długi czas chodzenia z cewnikiem bo ma to mieć korzystny wpływ na prawidłowe wygojenie zespolenia cewki moczowej z pęcherzem.

A teraz przede mną - oprócz walki z ewentualnymi skutkami operacji (nietrzymanie moczu itp.) - najważniejsza kwestia: oczekiwanie na wyniki histopatologii oraz pierwszy test PSA.

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 13:12
autor: zosia bluszcz
z niepodjęcia po tych dwóch dniach pracy jelit. Koszmar bólowy mimo stosowania coraz to nowych środków znieczulających (opiaty itp.).


Nie rozumiem - pacjent ewidentnie cierpi na NBS (Narcotic Bowel Syndrome) i w dalszym ciagu podaje sie mu opiaty?

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 13:34
autor: Mac
@ Zosia: Też tego nie rozumiem. Dopiero Twój wpis zwrócił mi uwagę, że coś takiego istnieje. A intuicyjnie chyba sam sobie pomogłem, bo bardzo źle znosząc samo znieczulenie (trudno to opisać, ale nie jest to przyjemne - przynajmniej dla mnie - uczucie, gdyż sprawia że głowa "płonie") i widząc że nie działa, poprosiłem o zaprzestanie jakichkolwiek kroplówek ze środkami znieczulającymi.
A dlaczego nie rozpoznali, no być może dlatego że w weekend dyżurują niestety najmniej doświadczeni lekarze - największe cierpienie zaczęło się w nocy z piątku na sobotę.
Niemniej warto o czymś takim samego wiedzieć, by zwrócić uwagę lekarzom.
Może twój wpis Zosiu komuś pomoże, aby nie musiał przechodzić tego co ja.
A tak w ogóle, to bardzo dużo rzeczy trzeba samemu sobie pilnować, bo sympatyczny personel zapomina!
Nie chcę tu wchodzić w szczegóły ale termin mojej operacji opóźnił się o jeden dzień przez niedopatrzenie przyjmującego mnie w poprzedzający dzień młodego lekarza.

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 13:45
autor: AParsley
Mac pisze:Teraz największą niewygodę sprawia cewnik. Mają mi go wyjąć dopiero 28 maja br. Na moje pytanie dlaczego tak długo, lekarz odpowiedział iż oni stosują dość długi czas chodzenia z cewnikiem bo ma to mieć korzystny wpływ na prawidłowe wygojenie zespolenia cewki moczowej z pęcherzem.

Witaj Mac,
Trochę długo, większości z nas cewnik usunięto po 14 dniach od operacji, Tobie lekarz zostawił na 23 dni. Pamiętaj o higienie zewnętrznej członka, przemywanie nawet kilka razu dziennie jakimś środkiem antyseptycznym, np. Octenisept, zwłaszcza żołądź i ujście cewki ( tam gdzie jest cewnik ). To pomaga zapobiegać stanowi zapalnemu.
I jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś, to warto zainwestować kilkadziesiąt złotych w worek, który można przyczepić na rzepy do nogi ( udo, łydka ).

Pozdrawiam AParsley

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 15:16
autor: Mac
@ AParsley: Właśnie się nad czymś takim jak mały worek na łydkę zastanawiam. Nawet znalazłem takie woreczki w sieci o pojemności 750 ml. Zastanawiam się tylko nad techniką ich opróżniania w przypadku wyjścia na zewnątrz. Czy niezbędne jest ściąganie spodni w WC?
No i na noc chyba trzeba będzie wymieniać na większy worek.

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 19:57
autor: AParsley
Witaj,

750 ml to troche mało. Ja spokojnie radziłem sobie z workiem 1,5l. Trochę luźniejsza nogawka i był spokój. Worek ma zawór w dolnej części, co pozwala na jego opróżnienie. Ale jakoś trzeba ten worek na WC umieścić, więc bez ściągnięcia spodni się nie obejdzie.

Pozdrawiam AParsley

Re: Kolejny trafiony

Post: 16 maja 2015, 20:18
autor: armands
Mac, ja cewnik miałem tylko 8 dni, a może i 7 :/
Wielkim ułatwieniem w korzystaniu z cewnika (na etapie szpitalnym) noszenie krótkich spodenek od piżamy. Polecam każdemu idącemu do szpitala taką opcję.
Dziwi mnie tak długie noszenie cewnika, ale co szpital, to zwyczaj ;)
Czy stosujesz leki przeciwzakrzepowe i coś na ochronę dróg moczowych?
Życzę szybkiego powrotu do formy i pięknego wyniku pooperacyjnego.

Pozdrawiam
armands