Mógłbym napisać, że te dwa lata minęły jak z bicza strzelił, ale nie byłaby to prawda. Te dwa lata od prostatektomii, to czas jakże bogaty w emocje, oczekiwania, huśtawki nastroju i przemyślenia o przyszłości. Nie będę o tym pisać, bo każdy z nas przez to przechodzi(ł) i wiecie najlepiej o czym piszę.
W takim razie przejdźmy do faktów.
No cóż, potwierdziło się, że jestem symulantem
PSA ponownie poniżej progu wykrywalności aparatu (<0,002 ng/ml). Niespodzianką (ale nie do końca, bo niedawno robiłem USG i obraz nie kłamał) jest całkowite wchłonięcie zbiornika limfy. Warto było poczekać i wykluczyć potrzebę zabiegu chirurgicznego.
Dziś też miałem marną przyjemność gościć w sobie palec urologa. Czy doktor szuka prostaty? - takie zadałem pytanie. Okazało się, że doktor bada miejsce po prostacie i ma to duże znaczenie w rokowaniach po prostatektomii. Gładka blizna, "to dobra blizna" i tak jest w moim przypadku.
Reszta wyników również mieści w zakresie referencyjnym i te wszystkie czynniki zadecydowały o wyznaczeniu kolejnej wizyty kontrolnej... w marcu 2017 roku.
Oczywiście nie mam zamiaru ściemniać, że wcześniej nie zrobię badania PSA. Zrobię, ale za pół roku! Do tego czasu zrobię sobie urlop od PSA. Chyba zasłużyłem?
Mógłbym dziś świętować, ale dzisiejszy dzień w Centrum Onkologii nie dotyczył tylko mnie. Razem z żoną towarzyszyliśmy w CO mojej mamie. Mama zaczęła siódmy rok walki z czerniakiem i zaczęła ten rok od kolejnego zabiegu operacyjnego. Kolejny raz lekarz stara się wyciąć wyrastający jak grzyb po deszczu guzek przerzutowy, ale w tym wyścigu chirurg jest daleko w tyle za nowotworem.
Niestety przypadek mamy nie napawa optymizmem. No cóż, takie życie. Jeden na wozie, druga pod wozem
Ale z drugiej strony patrząc, to siódmy rok dany jej od Pana B. Jak tu narzekać? Mama nie narzeka i nie daje się czerniakowi. Co ma w zamian? Ano ma. Tydzień temu gratulowała magistra wnukowi, a kilka dni temu została kolejny raz prababcią.
Wybaczcie, że tak się rozpisałem, ale musiałem...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zachęcam do walki z chorobą i własnymi słabościami. Nie poddawajcie się!
armands
PS. Szczególne pozdrowienia dla Krzysztofa, czyli forumowego rowerzysty, który telefonicznie towarzyszył mojemu oczekiwaniu na spotkanie z urologiem. Dziękuję!